W dzisiejszym artykule mamy dla Was kilka odpowiedzi na pytania dotyczące dzieciństwa osób niewidomych. Zuzannie, autorce pytań, bardzo dziękujemy. Jednocześnie chcemy podkreślić, że artykuł opiera się głównie na naszych obserwacjach i tak też należy go traktować, pamiętając, że w żadnym razie nie wyczerpuje on tematu.
Na wstępie warto zauważyć, że dzieci z dysfunkcją wzroku, jak wszystkie inne dzieci, mają potrzebę rozładowania napięcia podczas zabawy. Tak samo jak ich rówieśnicy wymyślają kreatywne sposoby rozrywki, robią to, na co mają ochotę w danym momencie i co znają od innych osób lub co zostało im zaprezentowane przez świat dorosłych. Czasem do zabawy wystarczy im wiaderko i łopatka, czasem patyk lub kamień. Zupełnie jak dzieci bez dysfunkcji. Korzystają z dostępnych im zmysłów: słuchu, węchu, dotyku. Lubią móc doświadczać świata na sto procent swoich możliwości.
Zarówno dzieci widzące, jak i niewidome mogą korzystać z wielu zabawek, takich jak piłki, lalki czy układanki. Co ciekawe, takie „zwykłe”, dostępne w każdym sklepie zabawki często wykorzystuje się do rehabilitacji, np. hula hop okazuje się niezwykle użyteczny przy nauce orientacji przestrzennej, plastelina świetnie rozwija motorykę małą, a skakanka, piłka gimnastyczna czy trampolina okazują się bardzo pomocne w rozwoju motoryki dużej.
Oczywiście istnieją zabawki stworzone z myślą o dzieciach niewidomych. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by fakturowymi czy słuchowymi memorami, drewnianymi układankami czy ścieżkami sensorycznymi bawiły się także dzieci widzące.
Moglibyśmy tak pisać i pisać, a nie wyczerpalibyśmy tematu. Zabawki to bowiem temat na przynajmniej jeden artykuł. Przejdźmy więc do pytań Zuzanny.
Czy niewidome dzieci bawią się skakanką, grają w klasy?
Gra w klasy jest trudna i w dzieciństwie raczej się jej nie podejmowaliśmy. Nie znamy też innych niewidomych ani dzieci, ani dorosłych, którzy by ją lubili.
Inaczej ma się rzecz ze skakanką. Tak, można skakać, my też skakaliśmy. 🙂 Różnie nam to wychodziło, ale liczyła się dla nas głównie dobra zabawa, a nie to, czy wszystko wykonaliśmy perfekcyjnie. Zresztą, w przypadku niewidomych dzieci ważne jest, żeby w ogóle skakały (często trudniej im się na to odważyć) i żeby nie ograniczać im ruchu fałszywym przekonaniem, że jeśli czegoś nie zrobią super dobrze, to lepiej, żeby nie robiły tego w ogóle. Skakanka jest stosunkowo prostą formą ruchu i daje satysfakcję, m.in z rywalizacji, a dla niewidomych dzieci naprawdę ważne jest, żeby możliwie dużo się ruszały.
Niewidome dzieci często bawią się też z piłką. To, jak się toczy, zazwyczaj słychać nawet bez dzwoneczków. Bardzo łatwo jest też zaopatrzyć się w pluszową, dzwoniącą piłkę, przydatną zwłaszcza dla najmłodszych. Zakulisowo przyznamy, że Maja tak polubiła zabawy z piłką, że zbiła kiedyś szybkę w witrynce. 😉 Julita zaś szczególnie lubiła piłkę do koszykówki, bo tę było słychać z dużych odległości i odbijała się perfekcyjnie. Nie miało znaczenia, że siniaki po niej mogą być większe. 🙂
Niewidome dzieci mogą też jeździć na rowerze i biegać po znanym sobie i bezpiecznym terenie, bawić się w piaskownicy, korzystać z huśtawek, zjeżdżalni czy innych tego typu sprzętów. Często nie mają wpojonego przekonania, że nie mogą czegoś zrobić tylko dlatego, że nie widzą. Oczywiście schorzenie wzroku istotnie je ogranicza, ale dobrze byłoby, aby nie robili tego również rodzice czy opiekunowie. Strach przed przestrzenią rośnie wraz z wiekiem; gdy byliśmy mali, poruszaliśmy się po podwórku w sposób zupełnie naturalny i dobrze wiedzieliśmy dzięki temu, gdzie jest psia buda, a gdzie drzwi do domu. To dorosłość, większa świadomość pewnych zagrożeń, ale także napomnienia opiekunów po części sprawiły, że teraz czasem boimy się zrobić krok.
Interesujące i bardzo korzystne może okazać się też chodzenie po krawężnikach. Nie dość, że to świetna zabawa, to jednocześnie pozwala ćwiczyć utrzymywanie równowagi.
Dzieci niewidome mogą też „puszczać kaczki.” Dla widzących atrakcyjność polega na patrzeniu na odbijający się w wodzie kamień, dzieci niewidome mogą natomiast słuchać, jak daleko lub ile razy się odbił, robiąc „plum.”
W jaki sposób, jeśli w ogóle, niewidome dzieci bawią się z widzącymi rówieśnikami?
Nie ma jednego, określonego sposobu zabawy tak dzieci niewidomych, jak i dzieci niewidomych z rówieśnikami.
Wiele zależy od samych dzieci oraz ich opiekunów. Czy opiekun dziecka widzącego pozwoli mu bawić się z dzieckiem niewidomym i odwrotnie? Czy dzieci po prostu się… polubią? Czy w ogóle będą miały okazję, żeby się ze sobą poznać na tyle, by mogła powstać między nimi jakaś relacja?
Warto zauważyć, że dzieci często bawią się w „udawanie.” Odgrywanie różnych scenek, zwykle podpatrzonych od dorosłych, a to jest jak najbardziej dostępne dla dzieci niewidomych, bo opiera się w dużej mierze po prostu na rozmowach lub na obserwacjach, których one również mogły dokonać.
Zresztą, także z naszego doświadczenia wynika, że zabawy można dowolnie modyfikować, by dziecko niewidome nie zostało z nich wykluczone, np. Monika bawiła się w „kalambury”, z tą drobną zmianą, że komunikaty werbalne były wręcz wymagane. 🙂 Julita zaś bawiła się z o kilka lat od siebie starszą sąsiadką z bloku w „dom”; jej szczególnie żywym wspomnieniem było udawanie stanu ciąży poprzez wsadzanie piłki pod bluzeczkę w miejsce ciążowego brzuszka. Koleżanka uczyła ją też tańczyć albo bawiły się, że są lwami lub że spotkały się jako dorosłe kobiety na herbacie w jakiejś ekskluzywnej kawiarni. W ich zabawach toczyły się niemal melodramatyczne historie rodem z polskich seriali tamtej epoki. 🙂
Bójki też są dostępne. Jakby nie było, odbywają się w bardzo bliskim kontakcie. 😀 Jedna z naszych mam wspomina, jak to została wezwana do przedszkola po tym, jak jej dziecko uderzyło koleżankę, która zabrała mu zabawkę. Co ciekawe, choć sama sytuacja była przykra a zachowanie niewidomego dziecka – raczej niestosowne, uderzenie wynikło z chęci bronienia zdobytego, upragnionego przedmiotu przed obcymi.
Należy jednak podkreślić, że wielu niewidomych ma znacznie ograniczony kontakt z widzącymi rówieśnikami, zwłaszcza, choć nie tylko, jeśli uczą się w ośrodkach i do domu przyjeżdżają tylko w weekendy lub nawet rzadziej.
Kiedy niewidome dzieci są uczone pierwszych obowiązków, odnoszenia naczyń, robienia kanapek, sprzątania?
Tu kontrowersja: Późno. 🙁
Schorzenie wzroku samo w sobie nie determinuje konkretnego czasu, w jakim dziecko powinno lub może rozpocząć naukę wymienionych czynności. Najlepiej, jeśli będzie ich uczone mniej więcej w tym samym czasie, w którym uczy się tego wszystkiego dzieci widzące, oczywiście przy uwzględnieniu indywidualnych możliwości i predyspozycji dziecka.
Niestety, wciąż się zdarza, że opiekunowie opóźniają nauczanie lub w ogóle się go nie podejmują. Jeśli dziecko trafi do ośrodka szkolno-wychowawczego lub w szkole ogólnodostępnej spotka odpowiednich nauczycieli, ma szansę nadrobić zaległości. Wciąż jednak spotykamy osoby nastoletnie, dla których problemem jest zrobienie sobie kanapki czy zalanie herbaty. Należy jednak pamiętać, że dla opiekunów konieczność wychowania niewidomego dziecka jest po prostu trudna. Samo rodzicielstwo stanowi ogromne wyzwanie, a bycie rodzicem dziecka niewidomego wydaje się jeszcze trudniejsze. Rodzice nie zawsze mogą liczyć na właściwe wsparcie, mogą mieć problem ze zrozumiałym lękiem o dziecko, spotęgowanym np. w chwili, gdy potencjalnie mogłoby ono oparzyć się wrzątkiem. Mimo to większość z nich stara się jak najlepiej wypełnić swoją rolę, a niewidomi uczą się od nich tego wszystkiego, o co pytała Zuzanna.
Zuzanna pytała też o to…
Kiedy i przez kogo niewidome dzieci uczone są same się ubierać, wybierać strój z szafy, a dziewczynki chodzenia w obcasach i malowania się?
Najlepiej, jeśli ubierać się dziecko nauczą opiekunowie, a dziecko będzie mogło w pewnym zakresie samo podejmować decyzję co do swojego stroju. Wiecie, jak czasem wybredne potrafią być dzieci jeśli chodzi o wybór konkretnej koszulki. Możliwość wyboru, choćby spomiędzy dwóch opcji, zwiększa u dzieci poczucie własnej sprawczości i ważne jest, by nie pozbawiać tego dzieci niewidomych.
Jeśli chodzi o malowanie się czy chodzenie w obcasach, to dość rzadko zdarza się, by niewidome dziewczyny w ogóle miały w tym wsparcie tak u rodziców, jak nauczycieli. Oczywiście, są chlubne wyjątki, niestety jednak wciąż zbyt rzadkie. Więcej o modzie pisaliśmy w naszych poprzednich artykułach tutaj i tutaj.
Julita wspomina, że dość szybko nauczono ją odkurzać niewielki zajmowany przez nią pokój, po tym jak mama przypadkowo kupiła niewielki odkurzacz ręczny; umiała też ścierać kurze czy umyć umywalkę. Niestety dość późno, i to z własnej woli, nauczyła się robić herbatę, gdyż rodzice obawiali się kontaktu z wrzątkiem. Z kolei dopiero turnus rehabilitacyjny dla dzieci pokazał im, że ich córka może np. samodzielnie obierać ziemniaki, także serdecznie polecamy tego typu turnusy dla rodziców małych dzieci.
Czy dla niewidomych dzieci ciekawe są zabawy klockami, plasteliną?
Różnie, dla jednych bardziej, dla drugich mniej.
Ważne jest, by dziecku w ogóle tę plastelinę czy klocki pokazać, a najlepiej wybrać różne ich rodzaje. Zabawy z nimi mogą nie tylko usprawnić choćby motorykę małą dziecka, ale i umożliwić zobaczenie świata. To, czego z różnych przyczyn nie da się dotknąć, można po prostu zbudować. 🙂 Warto pamiętać, że, zwłaszcza w przypadku plasteliny, cenne jest zwracanie dziecku uwagi na kolory. O kolorach pisaliśmy więcej w jednym z poprzednich artykułów z serii i na Facebooku.
Wielu niewidomym zabawy polegające na modelowaniu, głównie właśnie przy pomocy klocków, plasteliny, modeliny, gliny czy masy solnej, pozwalają zobaczyć świat w pomniejszeniu. No bo jak tu dziecku pokazać dom, słonia lub wygląd kierowcy ciężarówki inaczej, niż przy pomocy figurek dostępnych w sklepach lub poprzez ulepienie czegoś czy zbudowanie z klocków? W naszych wspomnieniach gości szczególnie jedna z kreatywnych nauczycielek-korepetytorek j. angielskiego, która lepiła z gliny figurki, określając je nazwami zawodów. Oczywiście po angielsku! 🙂 Nie dość, że można było zobaczyć, jak wygląda strażak, to od razu wiadomo było, jak się mówi „strażak” po angielsku.
Podobnie sprawa ma się w przypadku kredek i farbek. Dzieci niewidome mogą i powinny ich używać, choć w przypadku kredek polecamy woskowe lub świecowe, które pozostawiają na kartce wyczuwalny ślad. Niemniej nawet malowanie niewyczuwalnymi farbkami i kredkami ołówkowymi daje ogromną frajdę, a także pozwala ćwiczyć odpowiednie ruchy ręki. Dzieci niewidome mogą wyczuć, że nie robią wszystkiego tego, co robią ich rówieśnicy z przedszkola, więc ta namiastka zrównania się z nimi jest bardzo ważna, nawet jeśli z rysowanych kredką rysunków wychodzą bazgroły”. Jeśli dziecko nie rysuje wraz z innymi, czuje, że jest inne. A skoro tylko ono nie rysuje, to może czuć, że jest gorsze. W tej sytuacji wyjścia są dwa:
Wyjście pierwsze jest o wiele trudniejsze i zakłada wytłumaczenie dziecku, że tak, owszem, nie rysuje kredkami ołówkowymi, tak, wszystkie dzieci rysują, ono nie, ale mimo tego nie jest od nich w żaden sposób gorsze. Trudne do wytłumaczenia, prawda?
Na tym etapie można więc zadowolić się łatwiejszym, choć też mniej skutecznym, wyjściem drugim, czyli udawaniem, że wszystko jest ok. W rysowaniu ważna jest wszak intencja, a umiejętnie zadane pytanie o zawartość obrazka rozwiąże tajemnicę jego szyfru. Tak umiejętnie zadawane pytania miała Monika, dzięki czemu nie czuła się gorsza od innych dlatego, że nie potrafiła pięknie rysować. Nawet jej to chyba nie przyszło do głowy. 🙂 Oczywiście te zabawy warto też łączyć z rysowaniem metodami dostępnymi dla dziecka, np. rysunkami na folii. Dzieci wyczuwające swój rysunek, czy to na folii, czy jako ślad świecowej kredki, często nawet pomimo braku wzroku potrafią nauczyć się rysować przynajmniej proste kształty. Przy pomocy uprzednio przygotowanych szablonów dzieci mogą nawet kolorować obrazek. Maja do tej pory pamięta, jak pracowicie zamalowywała wyczuwane na kartce kontury, stworzone za pomocą wytłaczanych długopisem kropek. Tym sposobem mogła mieć takie samo, lub przynajmniej bardzo podobne zadanie, jak inne dzieci z jej grupy. Czy wszystko z jej rysunkiem było OK? Pewnie nie, ale i tak, tak samo, jak inne dzieci, uczyła się trzymać kredkę czy też nie wychodzić za linię.
Można zastanawiać się, po co uczyć rysować – to ważne, nawet bardzo ważne! Dziecko, które opanuje przestrzeń kartki i opanuje rysowanie prostych, geometrycznych kształtów, w późniejszych latach będzie mieć mniejsze problemy z wyobraźnią przestrzenną, a zwłaszcza z geometrią, którą uważa się, nie całkiem słusznie, za Waterloo niewidomych.
Czy niewidome dzieci bardziej interesują się czytelnictwem niż dzieci widzące?
Kiedy myślimy o tym, co dziecko niewidome może zainteresować, podświadomość od razu podsuwa książkę. Nic w tym złego, jest to po prostu nasza obserwacja.
Jeśli więc dzieci niewidome istotnie więcej czytają, to należałoby zadać pytanie dlaczego? Czy nie ze względu na to, że czytanie jest dla nich bardzo łatwą, i często wykorzystywaną przez rodziców i opiekunów, formą spędzania czasu? Czy nie dlatego, że jest ono formą dostępną? Zazwyczaj mamy tu na myśli audiobooki czy też książki w formie elektronicznej, czy nawet brajlowskiej, kiedy już dziecko opanuje płynne czytanie. Oczywiście, wiele dzieci po prostu lubi książki, co nie zmienia faktu, że być może miałoby więcej zainteresowań, gdyby mogło je rozwinąć.
Odpowiedź na pytanie brzmi więc: Tak, interesują się bardziej i czytają więcej, ale często dlatego, że tę formę rozrywki proponuje im otoczenie i np. wcześniej uczą się czytać. Zrozumiałym jest, że nie wszyscy rodzice mają świadomość, że istnieją dostępne gry (zarówno planszowe, jak i komputerowe), natomiast rysowanie czy gra w piłkę siłą rzeczy jest nieco trudniejsza. Jeśli dodatkowo dzieci, z tego lub innego powodu, nie mają kontaktu z innymi dziećmi, czytanie jest najnaturalniejszym (i najbardziej wciągającym) sposobem na zabicie nudy.
Czy niewidome dzieci oglądają filmy, bajki, a może słuchają radia?
Tak, oczywiście. Nic nie stoi na przeszkodzie, by mogły cieszyć się tą rozrywką. Oglądanie bajek w telewizji czy internecie może sprawiać im przyjemność, nawet jeśli nie są one opatrzone audiodeskrypcją, czyli dźwiękowym opisem tego, co dzieje się na ekranie. Wyjątkiem są tu filmy, w których postaci nie posługują się głosem, jak np. „Krecik”, „Reksio” czy „Pomysłowy Dobromir” lub „Masha i Niedźwiedź”, choć do tej ostatniej stworzono audiodeskrypcję, która dostępna jest nawet na popularnych kanałach z bajkami. Radzimy więc poszukać tej opcji w dekoderze lub ustawieniach telewizora.
Pamiętajmy, że dzieci niewidome filmy oglądają, nie słuchają. Gdy mówią „obejrzałem bajkę,” to nie ma potrzeby i sensu ich korygować. Urodziły się w świecie, gdzie bajki się ogląda. Nie tylko w sensie patrzenia na ekran. Wszak nawet widzący dorośli często mimochodem słuchają ulubionego serialu podczas obierania warzyw czy sprzątania. A przecież nie mówią potem, że ten konkretny odcinek to oni wysłuchali, a nie obejrzeli, prawda?
Z obserwacji Mai wynika jednak, że dzieci niewidome mieszkające w internacie częściej słuchały radia lub audiobooków, niż oglądały bajki, w skutek czego jako osoby dorosłe nie znają seriali czy kreskówek popularnych w czasie, kiedy były dziećmi. Nie wiemy jednak, jak sytuacja wygląda obecnie i nie można tego uznać za regułę, wszystko zależy od wychowawców, dostępności odbiorników w internacie i samej grupy. 🙂
Jakie pasje dominują wśród niewidomych dzieci, o ile w ogóle da się wydzielić taką kategorię?
Chyba się nie da. Każde dziecko może mieć inne zainteresowania. Nie da się jednak ukryć, że niektóre z zajęć są dla nich bardziej dostępne, więc czasem i otoczenie, nawet podświadomie, pewne zainteresowania dzieciom podsuwa, tak że u wielu niewidomych można zauważyć upodobanie do czytania, słuchania radia czy bajek muzycznych.
Co istotne, być może pasje niewidomych dzieci są mniej zróżnicowane, jeśli przebywają one w internatach, w których siłą rzeczy trudniej o indywidualne, wyjątkowe hobby. Nie wynika to z niczyjej złej woli, a raczej z małej, nieco bardziej zamkniętej grupy, a także z ograniczonego wyboru zajęć dodatkowych w danej szkole. Znamy jednak przypadki, w których to właśnie dzieci przynosiły do internatu nową zabawkę czy pomysł gry, co potem przeradzało się w zupełnie nowy trend na szkolnych i internatowych korytarzach, a czasem – wręcz w zorganizowane kółka zainteresowań. Zachęcamy więc do kreatywności!
Jak wyglądają relacje niewidomych dzieci z widzącym rodzeństwem?
To trudny, czasem bolesny, rzadko poruszany temat.
Bardzo istotne jest, jak dziecko niewidome traktowane jest w rodzinie. Jeśli jest pełnoprawnym jej członkiem, zwiększa się szansa, że relacje między poszczególnymi osobami będą dobre. Gorzej, gdy reszta rodziny przyzwyczai się do myśli, że dziecko niewidome to osoba, której przede wszystkim trzeba pomagać i nic poza tym. Nie bez znaczenia jest też to, czy widzące dzieci dostały wsparcie i nie poczuły się odrzucone lub zapomniane przez rodziców, gdy pojawił się niewidomy członek rodziny albo czy nie są traktowane tylko jak opiekunowie dzieci niewidomych.
Osoby widzące zauważają większą wrażliwość rodzeństwa niewidomych dzieci, większą ich tolerancję, empatię i bystrość. Do pewnego stopnia niepełnosprawność rodzeństwa sprawia, że takie dzieci dojrzewają szybciej, poniekąd skazane na przejęcie, choćby w minimalnym stopniu, roli opiekuna lub starszego rodzeństwa, nawet jeśli są młodsze. Niezwykle ważne jest więc zadbanie o zachowanie równowagi.
Nasze obserwacje co do wczesnych lat są jak najbardziej pozytywne; zabawy, choć może różniące się od tych spotykanych wśród wyłącznie widzącego rodzeństwa, były równie pomysłowe. Zdarzały się pary niezwykle sobie nawzajem oddane; niewidome dziecko kompensowało brak wzroku pomysłowością lub w ogóle nie było widać różnic.
Później, w okresie dojrzewania, dużo łatwiej jest o pewne problemy w komunikacji, ponieważ dojrzewanie jest dla osoby dojrzewającej niezwykle wymagające samo w sobie, a osoby niewidome mierzą się dodatkowo z problemami wynikającymi z ich niepełnosprawności. Z naszej obserwacji wynika jednak, że rzadko komunikacja z rodzeństwem jest naprawdę zła.
Jak pisaliśmy, temat ten praktycznie nie jest poddawany dyskusji, dlatego będziemy wdzięczni, jeśli podzielicie się z nami swoimi doświadczeniami, zwłaszcza jeśli macie niewidome rodzeństwo.
Jakie są największe przeszkody w komunikacji niewidomych dzieci z rodzicami?
Występują tu wszystkie problemy, które pojawiają się na tej linii ogólnie między dziećmi i rodzicami. Nie można też jednak zapominać o pewnych dodatkowych trudnościach.
Niedawno otrzymaliśmy opinię jednej z mam, którą zaszokował udostępniony przez nas na Facebooku post o czapkach i kapturach, których niewidomi nie lubią nosić. Mama stwierdziła, że wie już prawdopodobnie, dlaczego jej córeczka tak gwałtownie protestuje przeciw zakładaniu czegoś na głowę. Nie wiedziała tego wcześniej. Ten sam problem może dotyczyć zakładania bucików, niesmacznego jedzenia czy poczucia osamotnienia lub przebodźcowania. Niewidome maluchy mogą płakać, bo przestraszą się dźwięku, który ich opiekunom wydaje się całkowicie naturalny; mogą robić to też, bo nie wiedzą, że obok, bardzo blisko, znajduje się mama lub tata i czują się opuszczone. Mogą być też zmęczone nadmiarem bodźców dźwiękowych i sensorycznych, a swoje uczucia demonstrują wyłącznie dźwiękowo, ewentualnie przy pomocy odepchnięcia czy uderzenia. Dzieci uczą się mimiki i gestykulacji poprzez naśladownictwo, kiedy więc nie mogą tych zjawisk obserwować, u nich samych może być to w pewien sposób ograniczone.
Drugim problemem wynikającym nie zawsze, ale najczęściej, z braku wzroku, jest nadopiekuńczość. Jesteśmy jak najbardziej świadomi, że nie będąc rodzicami nie możemy całkowicie wczuć się w ich sytuację. Wiemy też, że każdy rodzic osoby niewidomej musiał kiedyś przeżyć tragedię, czy to związaną z utratą przez dziecko wzroku, czy też z samą świadomością tego, że ich nowo narodzone dziecko jest niepełnosprawne. Często związane jest to z długimi pobytami w szpitalu, ogromnym stresem, niepokojem o przyszłość, czasem też brakiem wsparcia. Wszystkie te przeżycia pozostawić mogą w ludziach ogromny strach o ich dziecko na długie lata. Trwa on, niestety, nawet w momencie, kiedy dziecko jest już zdrowe i chętne do zabawy, nauki czy innych form ogólnopojętego rozwoju. Może to skutkować nadmierną kontrolą, wyręczaniem, świadomym lub podświadomym wpływaniem na życiowe decyzje dziecka, a w konsekwencji nieuniknione, choć przecież nie zamierzone, zahamowanie tego rozwoju.
Samodzielne wyjście na ulicę, dłuższy wyjazd poza miejsce zamieszkania czy nawet wykonanie trudniejszych domowych obowiązków przez niewidome dziecko zawsze będzie związane ze stresem, nie tylko dla rodziców, ale i dla dziecka. Jeszcze raz pragniemy podkreślić, że rozumiemy związany z tym strach.
Należy jednak pamiętać, że wszystkie te rzeczy dziecko i tak, prędzej czy później, będzie chciało, lub po prostu musiało, wykonać, a nie zawsze znajdzie się ktoś, kto mu pomoże. Bezpieczniej więc dla niego będzie, gdy wszystkiego nauczy się w znanych, domowych warunkach. Drugą sprawą jest, że nie zawsze będzie tej pomocy oczekiwało. Kto z Was w wieku lat szesnastu chciał, aby na imprezę do rówieśników zawsze podwozili go rodzice? I odbierali również?
Często problemem jest tu też niezrozumienie potrzeb dziecka w tym względzie. Zapewniamy, że nigdy nie czuliśmy żalu do swoich rodziców dlatego, że chcieli okazać nam pomoc. Wręcz przeciwnie, jesteśmy za to wdzięczni! Potrzeba indywidualności, samodzielności i prywatności kształtuje się jednak w dzieciach i młodzieży niewidomej niezależnie od ich wzroku. To, że dziecko w wieku nastoletnim chce więcej rzeczy wykonywać samo i czasem bardziej ceni spotkania z rówieśnikami, niż rodziną, jest normą rozwojową i nie należy wymagać, by dziecko rozwijało się inaczej tylko dlatego, że nie widzi. Pamiętajmy też, że im bardziej dziecko będzie samodzielne, tym łatwiej będzie mu przystosować się do świata widzących, czy to w szkole, czy potem na uczelni i w pracy. Może się więc okazać, że najbardziej pomożemy dziecku niewidomemu w usamodzielnieniu się właśnie tym, że damy mu na tę samodzielność przyzwolenie.
Czy niewidome dzieci we wczesnych latach rzeczywiście wyprzedzają znacznie widzących rówieśników w nauce?
Nie, to mit.
Niewidome dzieci nie są zdolniejsze od widzących tylko dlatego, że nie widzą. Jeśli niewidome dziecko jest zdolne, to gdyby widziało, też prawdopodobnie takie by było.
Może się zdarzyć, że dziecko niewidome pod pewnymi względami wydaje się poważniejsze czy bardziej zainteresowane nauką. Wczesna dojrzałość i szybki rozwój takich dzieci często jednak zdaje się wynikać z troski otoczenia o ich przyszłość. Gdy rodzic lub opiekun przeżyje czas żałoby i przystosuje się do nowej sytuacji, przysięga sobie, że zrobi wszystko, by jego niepełnosprawne maleństwo poradziło sobie w późniejszych latach. Wie, że jego rozwój nie będzie iść tym samym torem, co rozwój dziecka widzącego i godzi się z tym, wkładając wiele serca w jego wychowanie. Stąd niewidome dzieci często wcześniej uczą się czytać, pisać czy liczyć. A ponieważ więcej czytają, ich słownictwo poszerza się, a percepcja świata się zmienia. Potem, np. na poziomie szkoły średniej, tępo to może spaść, co jest dla rodzica zadziwiające, bo oceny robią się gorsze, a dziecko nie jest już „cudownym dzieckiem”, a właściwie zjawisko to nie powinno być niczym niezwykłym. Dziecko dorasta, skupia się na innych problemach, staje się bardziej świadome swoich słabych i mocnych stron, a i wkład rodziców w jego rozwój siłą rzeczy maleje, więc i różnica w stosunku do rówieśników może, choć nie musi, się zmniejszyć. Samo dojrzewanie, bez względu na niepełnosprawność, jest po prostu bardzo trudne dla osoby, która musi się z nim zmierzyć.
Jeżeli dziecko niewidome mniej czasu spędza poza domem, z rówieśnikami, na imprezach czy tzw. „mieście”, a wspominaliśmy, że tak może się zdarzyć, siłą rzeczy może mieć więcej czasu na naukę.
Nie można jednak zapomnieć o tym, że niewidomy często musi poświęcić otoczeniu więcej swojej uwagi, aby zarejestrować wszystko, co się wokół niego dzieje. Musi nie tylko pamięciowo opanować materiał na lekcje, ale też zapamiętać układ nowo poznawanych pomieszczeń czy nowe trasy, nauczyć się rozpoznawać głosy uczniów i nauczycieli. Oznacza to, że niewidomy nie tylko bardzo często trenuje pamięć, ale też z drugiej strony to, że musi zapamiętać dużo więcej różnych zmiennych. Czasem może to więc sprawić, że wcale nie będzie mu łatwiej zapamiętać wszystko z lekcji, gdy równocześnie musi zorientować się, kto wyszedł z sali i dlaczego, kto o coś go zapytał i w jaki sposób może zapisać w swoich notatkach to, co inni mają rozrysowane w tabeli.
Dzieci niewidome nie mają niezwykłych talentów czy umiejętności tylko ze względu na brak wzroku, jak każdy muszą je po prostu wyćwiczyć. Jeśli więc jedno dziecko ma bardzo dobrą pamięć do faktów historycznych, inne natomiast dobre predyspozycje do matematyki, czy innych nauk ścisłych, prawdopodobnie miałyby je również widząc. Pozostałoby tylko pytanie, które z nich by wyćwiczyły. Ba – talent matematyczny niewidomych dzieci czasem jest tłumiony przez nauczycieli, przeświadczonych, że przecież niewidomy matematykiem nie zostanie. Nie zostanie i już! 🙂 Obserwując naszego Prezesa stwierdzamy jednoznacznie – to błąd! Nie każdy chce jednak zostać matematykiem, a mimo to jakieś zdolności matematyczne posiada. Kwestia uczenia niewidomych matematyki jest jednak zbyt trudna i zawiła, by poruszać ją w tym i tak już najdłuższym naszym artykule.
Jeszcze raz podkreślamy, że nasz tekst opiera się na naszych obserwacjach. Chętnie przeczytamy o Waszych doświadczeniach. Możecie się nimi z nami podzielić, korzystając z naszego formularza. Możecie też, oczywiście, zadać nam pytanie. 🙂