Pytacie nas czasem, skąd niewidomi wiedzą, gdzie co jest? gdzie sami się znajdują? jak wygląda ich otoczenie? Ogólnie – jak „ogarniają” przestrzeń wokół siebie. Na część z Waszych pytań odpowiedzieliśmy w artykułach o sprzątaniu i o gotowaniu.
Co jednak dzieje się, kiedy już posprzątaliśmy, ugotowaliśmy obiad, a teraz trzeba wyjść na zewnątrz? W tym wpisie opowiemy wam więcej o tym, jak niewidomi orientują się w przestrzeni nie tylko swojego mieszkania, ale i większej, np. na ulicy.
Czy każdy niewidomy orientuje się tak samo?
Orientacja w przestrzeni to swego rodzaju umiejętność, do której, jak do wielu innych umiejętności, każdy z nas posiada większe lub mniejsze predyspozycje. Nie dotyczy to z resztą wyłącznie osób niewidomych, wśród widzących też zdarzają się osoby, które po jednokrotnym odwiedzeniu obcego miasta potrafią poruszać się po nim bez mapy, ale i takie, które tej mapy potrzebują kilka minut po opuszczeniu własnego osiedla. To jest przykład pokazujący, że jakoś w przestrzeni musi poruszać się każdy i że każdy może różnie sobie z tym radzić, a problemy w tym zakresie mogą mieć także osoby widzące. Nie ulega jednak wątpliwości, że dla osób niewidomych orientacja w przestrzeni to zdecydowanie trudniejsza sztuka. Osoba widząca może posłużyć się dużo większą liczbą wskazówek, punktów orientacyjnych i ogólnodostępnych informacji. Gdy się zgubi, może spojrzeć na tabliczki, znaki drogowe czy mapy, a przed podróżą obejrzeć zdjęcia miejsc, do których się wybiera. Niewidomi oczywiście mogą, przynajmniej w pewnym stopniu, korzystać z map i nawigacji, o czym więcej napiszemy później, w większości przypadków jednak muszą polegać na swojej pamięci i wyobraźni przestrzennej. Jedno i drugie zaś jest sumą otrzymanego szkolenia, ćwiczeń własnych i – już wspominanych – predyspozycji.
W książce „Rozwój umiejętności z zakresu orientacji przestrzennej u dzieci niewidomych w wieku wczesnoszkolnym” Kamili Miler-Zdanowskiej możemy znaleźć informację, że dzieci niewidome na początku uczą się układu pomieszczeń bardziej w czasie, niż przestrzeni. Po wejściu do pomieszczenia najpierw jest krzesło, potem stół, następnie kanapa… Kiedy w jakiś sposób przestawimy meble, dziecko nie od razu wyobrazi sobie, że to ta sama przestrzeń tylko z innym układem przedmiotów. Potem przychodzi czas na naukę, ćwiczenia i korzystanie z indywidualnych zdolności. W rezultacie pamiętajmy jednak, że jedna osoba niewidoma zapamięta układ naszego domu po jednorazowej wizycie, inna natomiast nadal jest bliżej etapu pomieszczeń rozmieszczonych w czasie.
Skąd niewidomi wiedzą, gdzie są?
W artykule o sprzątaniu opowiedzieliśmy o tym, jak zapamiętujemy układ pomieszczeń i przedmiotów. Każdy, bez względu na stan wzroku, potrafi poruszać się po własnym pokoju, nawet w ciemności. My podobną metodą posługujemy się w całej znanej nam przestrzeni – Nie tylko w pokoju, ale też całym domu czy w znanych miejscach na zewnątrz.
Człowiek do orientowania się w przestrzeni używa punktów orientacyjnych oraz wskazówek.
Punkty orientacyjne to rzeczy stałe, raczej nie zmieniające swojego położenia. Takim punktem orientacyjnym może być budynek, słup ogłoszeniowy, ogrodzenie czy przecznica. Oczywiście, ogrodzenie można rozebrać, przecznicę zamknąć, a budynek zburzyć, zazwyczaj jednak nie dzieje się to z dnia na dzień.
Wskazówką natomiast jest coś, o czym wiemy, że prawdopodobnie wystąpi, nie jest jednak rzeczą stałą. To nie tylko stoliki przed kawiarnią czy skrzynki z kwiatami przed kwiaciarnią, ale także zapach pieczywa w okolicach piekarni czy głośno działająca klimatyzacja restauracji, którą słychać nawet z ulicy. Wskazówki mogą być bardzo pomocne w zorientowaniu się, czy znajdujemy się w odpowiednim miejscu, trzeba jednak korzystać z nich rozsądnie, zawsze pamiętając, że coś może się zmienić. W środku zimy właściciele kwiaciarni zabiorą sprzed sklepu skrzynki z kwiatami, ludzie już nie tak chętnie będą siadać przy stolikach przed kawiarnią, wyłączona zostanie głośna fontanna.
OK, szum słyszymy, jak jednak lokalizujemy to, co nie wydaje dźwięku?
Czego używamy do orientacji?
Prawdopodobnie wszyscy, nawet dzieci, wiedzą, że niewidomi posługują się białą laską i/lub korzystają z pomocy psa przewodnika i to po tych dwóch znakach rozpoznacie je na ulicy.
Zacznijmy więc od początku:
Jak dobiera się białą laskę do osoby?
Pierwsze kryterium to wzrost osoby używającej laski. Biała laska powinna sięgać do mostka użytkownika. Dłuższe noszą zwykle osoby, które szybko się poruszają. Dlatego też dość trafionym było zaskakujące pytanie:
Ejj, a jak zakładacie wyższe obcasy, potrzebujecie dłuższych lasek?
Zazwyczaj się tego nie praktykuje, ale, teoretycznie, tak, mogłoby to pomóc.
Reszta to zazwyczaj preferencje danej osoby. Białe laski robione są z różnych materiałów, mają różne końcówki, składają się z jednego lub wielu elementów. Wszystko to wpływa na ich ciężar i sposób używania i każdy wybiera taką laskę, jaka jest dla niego najwygodniejsza.
Istnieją również laski sygnalizacyjne, krótsze i lżejsze od zwykłych białych lasek, służące wyłącznie, jak nazwa wskazuje, do zasygnalizowania problemów ze wzrokiem. Używają ich głównie osoby słabowidzące, które w znaczący sposób wykorzystują wzrok przy poruszaniu się, chcą jednak, znajdując się na ruchliwej ulicy czy w tłumie, dać znać innym użytkownikom dróg, że mają z nim problem.
Prawdopodobnie powyższym akapitem odpowiedzieliśmy też na pytanie:
Czy istnieją modne albo stylowe białe laski?
Czy może tylko jeden wzór? W sumie to takie akcesorium modowe niewidomych.
Kolorystyka laski jest ustalona, ma ona za zadanie przyciągać uwagę przechodniów i kierowców, nie możemy więc jej zmieniać. Tu ciekawostka: w niektórych krajach biało-czerwonymi laskami posługują się osoby głuchoniewidome, czyli takie, które mają problemy ze wzrokiem i słuchem jednocześnie, a trudności występujące z powodu ich niepełnosprawności są różne od tych, z którymi mierzą się osoby tylko niewidome lub tylko niesłyszące. Sam wygląd laski dopasowany jest raczej do naszej wygody jej używania, choć wiadomo, że warto dbać o to, żeby taka laska nie była na przykład bardzo brudna, jeżeli to możliwe, zwłaszcza jeśli chcemy ją potem, złożoną, położyć obok siebie na siedzeniu taksówki itd. Wygląd laski może zależeć od materiału, z którego została wykonana, od używanej końcówki, można je wymieniać, od tworzywa, z którego zrobiona jest rączka (drewno lub guma) czy, wreszcie, od stopnia zużycia laski. W końcu to niezbędne akcesorium poruszającej się osoby niewidomej, często bardzo eksploatowane.
W jaki sposób działa biała laska?
Jak dokładnie się jej używa? Po prostu trzyma przed sobą? Robi nią okręgi wokół siebie?
Największy problem w poruszaniu się bez wzroku polega na tym, że jeśli czegoś nie możemy dotknąć lub usłyszeć, jest poza naszym zasięgiem, nie zawsze jesteśmy w stanie odpowiednio szybko zorientować się, że tam jest. Do tego właśnie służy laska. Umożliwia nam wyczuć przeszkodę na drodze. Trudno byłoby robić nią okręgi, robimy jednak łuki, pozwalające wyczuć, czy przeszkoda nie znajduje się przed nami lub delikatnie z prawej i lewej strony. To, czy przesuwamy laskę po podłożu, czy stukamy nią w konkretnych punktach, zależy już od używanej przez nas techniki, rodzaju podłoża czy końcówki laski.
Laska to więc swego rodzaju „przedłużenie ręki.” Na co dzień posługujemy się w dużej mierze dotykiem, a laska umożliwia nam dotknięcie przestrzeni będącej poza bezpośrednim zasięgiem naszych rąk.
Często spotykamy się z tym, że mijający nas przechodnie są wystraszeni, że wpadamy na ścianę lub słupek, podczas gdy my tylko trącamy je laską. Zapewniamy, że nie ma się czego bać. Kiedy dotykamy czegoś laską, orientujemy się, gdzie to jest. Laska spełnia w ten sposób swoje zadanie, to ona “wpadła” na ścianę, nie my i z tego należy się cieszyć! Laska pozwala też wyczuć zmiany wysokości terenu, takie jak krawężniki czy schody.
Co odpowiada na pytanie:
Skąd wiecie, gdzie są schody? Czemu nie wolicie windy?
Jak napisaliśmy wyżej, schody zazwyczaj możemy wyczuć laską, jeśli zaś przestrzeń jest dobrze dostosowana, ostrzegają nas przed nimi pola uwagi, czyli wypukłe guzki w podłodze. Druga część pytania jest natomiast bardziej rozbudowana.
To nie tak, że wszyscy niewidomi wolą schody lub windę, to dość indywidualna sprawa. Zacząć wypadałoby po prostu od tego, że zazwyczaj schody, w brew dość powszechnemu przekonaniu, nie stanowią dla nas dużej trudności. Zwykle są mocno przewidywalne – takie same stopnie prowadzące w konkretnym kierunku. Więcej różnic może się pojawić w przypadku schodów ruchomych. Znamy niewidomych, dla których nie stanowią one żadnego problemu, znamy też jednak takich, którzy obawiają się wchodzenia na nie i wolą zwykłe stopnie lub, właśnie, windę.
Nie należy jednak zakładać, że dla niewidomych winda zawsze będzie wygodniejsza i bezpieczniejsza. Rozumiemy, że często wynika to z chęci ułatwienia nam życia. Ale niektórzy uczą się konkretnych tras, zapamiętując również, gdzie po drodze są schody, więc, prowadząc ich do windy, sprowadzicie ich ze znanej trasy i nie będą do końca wiedzieć, gdzie wysiadają. Jest to sprawa do szybkiego wyjaśnienia, znamy jednak sytuacje trudniejsze. Jedna ze znanych nam niewidomych kobiet cierpi na klaustrofobię i naprawdę woli nie używać wind. Niestety z powodu braku wzroku i źle pojmowanej chęci pomocy często jest do windy prowadzona chociażby przez ochronę dworca, udzielającą jej zamówionej uprzednio asysty. Często niestety towarzyszący jej ludzie nie zwracają uwagi na jej zapewnienia, że schody byłyby lepszym wyjściem. Piszemy o tym głównie w celu wskazania, jak ważne jest wysłuchanie konkretnej prośby niewidomego, któremu chcecie pomóc.
Co pięknie prowadzi nas do odpowiedzi na pytanie:
Może dziwne pytanie, ale co wam najbardziej przeszkadza, jak chodzicie?
Pytanie absolutnie nie jest dziwne i cieszymy się, że padło. Odpowiadając na nie, możemy poruszyć kilka niezwykle ważnych problemów.
Kiedy ktoś pyta nas, jak najlepiej pomóc niewidomym, zawsze mówimy, że: po pierwsze, zapytać, czy potrzebują pomocy. Niestety, faktem pozostaje, że bardzo często tym, co najbardziej przeszkadza nam w chodzeniu, są przechodnie, bez ostrzeżenia łapiący nas za ramiona, ręce czy, co gorsza, laski i ciągnący w sobie tylko znanych kierunkach. Absolutnie rozumiemy, że nie każdy człowiek na ulicy miał kontakt z niewidomymi i często po prostu nie wie, jak się zachować. Najważniejsze jednak jest, żeby takiemu niewidomemu nie przeszkadzać, na pewno nie wolno więc chwytać go za ramię i ciągnąć. Pomijając już istotną kwestię tego, że nie każdy lubi być dotykany przez obce osoby, to takie zachowanie może być bardzo dezorientujące.
Jeśli niewidomy znajduje się na ulicy, prawdopodobnie jakieś pojęcie o tym, gdzie idzie, posiada. Gdy jednak ktoś nagle przeprowadza go przez przejście, przez które nie chciał przechodzić albo wciąga do autobusu, do którego nie chciał wsiadać, podróż stanie się trudniejsza i być może wręcz niebezpieczna.
Zamiast tego można po prostu zapytać niewidomego, czy potrzebuje pomocy, a jeśli o nią prosi, dowiedzieć się od niego, na czym taka pomoc mogłaby polegać. Zazwyczaj osoba niewidoma trzyma przewodnika za łokieć / ramię, idąc pół kroku za nim. Nie należy pchać niewidomego przed sobą, dlatego że to przewodnik powinien wejść pierwszy na jezdnię, schody czy do pojazdu. Niewidomy wiele rzeczy wyczuwa, czując ruch przewodnika, dlatego też wie np., gdzie zaczynają się stopnie, z których pierwszy zaczyna schodzić przewodnik.
Co jednak, kiedy poruszamy się sami, bez przewodnika?
Czy te hulajnogi to naprawdę problem?
To pytanie akurat odczytaliśmy podczas jednego z naszych zebrań i cały zarząd, chórem, zawołał: TAK!
Owszem, oprócz dziwnych i gwałtownych zachowań ludzi przeszkadzają nam pozostawione na środku drogi przedmioty. Wspomniane przez pytającego hulajnogi są porzucane przez użytkowników w najróżniejszych miejscach. Potrafią np. leżeć tuż przy wejściu na przejście dla pieszych albo zajmować cały wąski chodnik. Jeśli ktoś porusza się szybko, może nie zdążyć zatrzymać się przed taką hulajnogą, nawet jeśli zaczepi o nią laską. Zarówno my, jak i mnóstwo znanych nam osób przewróciliśmy się przez takie przeszkody nie raz, nie dwa. Pamiętajcie więc, że właściwe parkowanie tych pojazdów jest niezwykle ważne dla bezpieczeństwa i komfortu innych przechodniów. Jeśli będziemy mieli szczęście, przewrócimy się, prawdopodobnie podniesiemy, użyjemy kilku niecenzuralnych słów i pójdziemy dalej. Jak jednak ma taką przeszkodę ominąć osoba na wózku? Bliskie spotkania z hulajnogami kończyły się też na SORRze.
Oczywiście trudno byłoby ludziom zabronić stawiania czegokolwiek na chodnikach. Często zdarza się, że na trasie pojawi się jakiś reklamowy baner czy chwilowo rozstawione stoisko. Niewidomy, poruszając się po ulicy, powinien zachować czujność i sprawdzać swoje otoczenie wszystkimi znanymi sobie metodami. Apelujemy jednak do właścicieli stoisk czy transparentów, żeby nie gniewali się, gdy czasem osoba niewidoma “nie zauważy” nowej przeszkody. Jeśli widzicie, że niewidomy idzie wprost na przeszkodę, zawsze możecie go ostrzec, informując go prostym komunikatem: uwaga, tu stoją kwiatki, proszę uważać, tutaj stoi mój rower, itp. Pamiętajcie – samo „uwaga” nie wystarczy, ponieważ nie będziemy wiedzieli, na co właściwie mamy uważać.
Czy długie sukienki przeszkadzają w poruszaniu się?
Ostatnio wraca moda na długie do kostek sukienki. Bardzo mnie zastanawia, czy utrudniają one poruszanie się osobom niewidomym. Mówimy, że złej baletnicy i rąbek u spódnicy przeszkadza, ale co z baletnicą niewidomą?
W innym pytaniu doprecyzowano, że chodzi o białą laskę, która miałaby zahaczać o spódnicę.
Szczerze mówiąc, zanim pytanie to nie padło, nie przyszło nam do głowy, że długie sukienki mogłyby być problemem przy poruszaniu się z laską. No, może trochę utrudniają życie, kiedy wpadnie się w takiej sukience na słupek. 😀 Poza tym jednak nie mamy doświadczeń wskazujących, że mogłyby sprawiać trudność. Problemu nie zauważyła też żadna z osób, które pytaliśmy.
Trochę inaczej ma się sprawa z postronnymi osobami na ulicy. Dawidowi zdarzyło się kiedyś zahaczyć laską o sukienkę
Czy pora roku ma wpływ na trudność poruszania się osób niewidomych?
Wyobrażam sobie, że to musi być dużo łatwiejsze teraz, niż na przykład w śniegu zimą. A może gadam bzdury?
Tak, pora roku i warunki atmosferyczne mają znaczenie.
Główną przeszkodą może być śnieg, który zasypuje mnóstwo wskazówek na drodze (w tym pola uwagi i prowadnice). Wyobraźcie sobie, że poruszacie się, z tym że tuż przy ziemi, mniej więcej od wysokości waszych kostek, panuje ciemność. Niby wiemy, że zaraz zacznie się ulica lub stopnie, ale gdzie dokładnie to będzie? I gdzie właściwie kończy się chodnik, a zaczyna pobocze? Dlatego, drodzy państwo, odśnieżanie chodników jest ważne! Śnieg również sprawia, że inaczej odbija się dźwięk, co potrafi być równie ważne w odbiorze naszego otoczenia.
Ulewne deszcze tworzą na drogach ogromne kałuże, które trudno nam ominąć, silny wiatr natomiast czasem utrudnia słyszenie, co się dzieje wokół nas.
Jeśli zaś już jesteśmy przy dźwięku, rozwiejmy wątpliwości.
Jak to jest z tą echolokacją? Prawda czy mit?
Dostaliśmy to pytanie od dwóch osób, od jednej osoby zaś dostaliśmy opinię, że:
Echolokacja to mit. W rzeczywistości ludzie nie mają dostatecznie wrażliwego słuchu.
Owszem, mają. Oczywiście nie będziemy tu nikogo okłamywać, że za pomocą wyłącznie echolokacji usłyszeć można wszystko i poruszać się tylko za jej pomocą, jak to robią nietoperze czy delfiny. Faktem jednak jest, że odbijający się od przeszkód dźwięk jest przez nas słyszany. Wystarczy zrobić eksperyment i mówić coś lub klasnąć, stojąc przodem do ściany, a następnie to samo powtórzyć, będąc odwróconym przodem do pustej przestrzeni. Najlepiej zrobić to z zamkniętymi oczami, wtedy lepiej usłyszycie różnice.
Zwróćcie też uwagę, jaką różnicę w dźwięku chociażby swoich kroków słyszycie, gdy wyjdziecie z zamkniętej przestrzeni na zewnątrz czy z zabudowanej (między blokami) na otwartą. Echo to potężne źródło informacji, a gdy człowiek poćwiczy wystarczająco długo, zorientuje się, że dźwięk odbija się nie tylko od wysokich ścian, ale także od płotków, ławek czy nawet słupków. Częstym zjawiskiem jest, że niewidomi zdają sobie sprawę, gdzie w ścianie nagle pojawią się otwarte drzwi, albo w którym miejscu przy chodniku zaparkowany jest samochód. Znamy jednak i takich niewidomych, którzy potrafią używać echolokacji w dużo większym stopniu, słyszą, że na stole stoją przedmioty, potrafią mniej więcej określić kształt znajdującej się przed nimi przeszkody czy odpowiedni punkt na peronie, sugerując się „słyszaną” przez siebie tablicą odjazdów, której nie wyczuli przecież laską.
Należy jednak pamiętać, że echolokacja to nie wszystko. Oprócz niej musimy używać laski lub musi nam towarzyszyć pies przewodnik, ponieważ nie damy rady „zaobserwować” odbić ze wszystkich stron na raz. Owszem, możemy wyczuć echolokacją spory słup przed nami, warto jednak w tym samym momencie zorientować się za pomocą laski, że jeszcze przed nim znajduje się stopień w dół.
Niektórzy z was poruszają się z pieskami, a inni nie. Jak to jest? Czym się różni pies przewodnik od białej laski?
Najprostsza jest odpowiedź na ostatnie pytanie, pies przewodnik to istota żywa, wyszkolona, by nam pomóc. Szkolenie takie to długotrwały i żmudny proces, wymagający, przynajmniej na końcowym etapie, zaangażowania zarówno wykwalifikowanych trenerów, jak i samego przyszłego właściciela psa przewodnika.
Pierwsze, czego uczy się o psach przewodnikach, to fakt, że takiemu zwierzęciu NIE można przeszkadzać. „Ten pies jest w pracy” – taki lub Podobne napisy można zaobserwować na uprzęży przewodników i, tak jak głoszą zamieszczane tam uwagi, nie wolno ich głaskać, zaczepiać, ani w żaden inny sposób rozpraszać. Pies całą swoją uwagę musi poświęcić na obserwowanie otoczenia, w tym wszelkich przeszkód, jakie mogą się pojawić na drodze niewidomego. Uczony jest nie tylko sygnalizowania przeszkód i odnajdywania konkretnych punktów, ale także tego, że jeśli rozkaz niewidomego jest dla niego niebezpieczny, pies nie może wykonać polecenia. Z tego powodu, kiedy np. otworzą się drzwi pociągu, ale za nimi nie będzie peronu, na który można bezpiecznie wyjść, pies nie wykona komendy “na przód”, bo wie, że jest ona niebezpieczna dla jego właściciela. Właśnie dlatego tak ważne jest, aby przewodnika nie rozpraszać. Właściciel psa musi dbać o to, aby nikt z zewnątrz nie głaskał jego psa podczas jego pracy, a także, żeby sam pies nie nawiązywał kontaktu z innymi, gdy jest przewodnikiem.
Jak pisaliśmy wyżej, trzeba również obalić pewien dość powszechny mit. Pies przewodnik nie pomyśli za niewidomego. Nie możemy powiedzieć: pan ma pieska, piesek pana do domu zaprowadzi. To niewidomy zna drogę i wydaje psu komendy, w którą stronę ma iść lub co ma znaleźć. Towarzystwo psa oczywiście może bardzo ułatwić i przyspieszyć poruszanie się. Taki pies odnajdzie schody, przystanek autobusowy czy wolne miejsce do siedzenia dużo szybciej, niż niewidomy zrobiłby to sam. Zasygnalizuje też, jak już mówiliśmy, że dalej z jakiegoś powodu nie da się przejść. Nie można jednak wydać mu komendy: zaprowadź mnie do urzędu gminy. No, teoretycznie można, ale gwarantujemy, że nie zadziała.
Padło też pytanie o to, czemu niektórzy poruszają się z psem, a inni wyłącznie z laską. Istnieje kilka powodów takich różnic.
Po pierwsze, aby otrzymać psa przewodnika, osoba niewidoma musi spełniać kilka warunków. Oprócz odpowiedniego wieku musi mieć finansową możliwość utrzymania takiego zwierzęcia, poza tym jednak, co ważne, musi pokazać przed szkoleniem, że w dostatecznym stopniu opanowała orientację przestrzenną i umie poruszać się z białą laską. Jak już mówiliśmy, pies przewodnik naszej orientacji w przestrzeni nam nie zastąpi. Jeśli któryś z tych warunków nie jest spełniony, nie otrzymamy takiego psa.
Innym powodem nieposiadania psa przewodnika może być po prostu fakt, że część niewidomych nie chce go mieć. Trzeba pamiętać, że pies przewodnik to przede wszystkim po prostu pies. Jeżeli ktoś nie lubi lub boi się psów, nie chce lub nie może trzymać w domu zwierząt, nie będzie chciał posiadać psa przewodnika, nawet znając jego zalety.
Nie bez znaczenia są też koszty i czas potrzebny na wyszkolenie psa przewodnika.
Oczywiście wspomnieć należy też o powodzie tak naprawdę najważniejszym, czyli, znowu, o osobistych preferencjach niewidomego. Spotkaliśmy się ze stwierdzeniem, że podczas szkolenia właściciel psa przewodnika uczy się interpretować przestrzeń wokół siebie w nieco inny sposób, niż przy poruszaniu się z laską. Niektórzy więc po prostu mogą preferować samą laskę, ponieważ ten rodzaj sygnałów płynących z przestrzeni bardziej im odpowiada i nie jest im potrzebna nauka poruszania się z psem.
orientacja przestrzenna to w przypadku osób niewidomych temat rzeka. Dziękujemy za wszystkie pytania z nią związane i obiecujemy, że w jej temacie pojawi się na pewno jeszcze przynajmniej jeden artykuł. W końcu musicie dowiedzieć się, jak to jest z poruszaniem się w zupełnie obcych miejscach, w różnych okolicznościach czy też z nawigacją. 🙂
A jeśli macie jakieś pytania, jak zwykle zapraszamy do naszego formularza.