Ponownie odwiedziliśmy Sanjay Mortimer Rep-Rap Festival, tym razem w Manchesterze – Fundacja Prowadnica

Logo SMRRF.

Gdy w zeszłym roku wróciliśmy z Anglii po pierwszym The Sanjay Mortimer RepRap Festival, wiedzieliśmy, że o ile to będzie możliwe, pojedziemy za rok. Po to, by uczyć innych, ale też – by sami się uczyć. Tegoroczna edycja dokładnie wpasowała się w ten cel.
Tak jest! Znów pojechaliśmy na SMRRF! Tym razem wydarzenie odbyło się w Manchesterze w dniach 7-8 grudnia. Czas więc na, jak to się mówi po angielsku, “story time”.

Czasu tyle, że aż za mało

Jak wyżej wspomnieliśmy, na SMRRF szykowaliśmy się już od stycznia 2024, gdyż zaproszenie od organizatora dostaliśmy dość szybko. Nie przeszkodziło to jednak przygotowywać się, jak to bywa, na ostatnią chwilę. 😉 Z podsumowania kwartalnego dowiecie się więcej o tym, że ostatni kwartał był dla fundacji niezwykle intensywny i wszystko to, łącznie z przygotowaniami do wyjazdu, trzeba było jakoś ogarnąć, więc pewna doza chaosu była nieunikniona. No bo jak tu zabrać baner typu roll-up szerokości 85 cm tak, by do tej samej walizki wtłoczyć jeszcze druki, a najlepiej – trochę ciuchów? Rozwiązaniem okazała się torba od SUPA. Kto wie, ten wie. 😉 Cóż, tak czy siak potencjalny filmik z pakowania druków, ubrań, ulotek, banera i rzeczy osobistych mógłby mieć podłożoną ścieżkę dźwiękową z Tetrisa.

Jak pewnie wiecie, SMRRF, zwany przez nas pieszczotliwie “Smerfem” (Nie byliśmy jedyni!), był wydarzeniem w pewien sposób szczególnym – po pierwsze dlatego, że był pierwszą tak wielkoskalową konferencją w Europie i trzecią na świecie, a po drugie, gdyż rejestracja ruszyła prawie na początku roku, i od razu okazało się, że zainteresowane są dosłownie tłumy ludzi. Nie przeszkodziło to wielu ludziom zza granicy dzwonić do nas na tydzień przed wydarzeniem z prośbą o wstawienie się u organizatorów, żeby pozwolili im przyjechać i obejrzeć nasze prace. Gdy dowiedzieliśmy się, że do naszego stoiska może podejść znacznie więcej ludzi, niż w tamtym roku, przeszły nas ciarki, bo ostatnio ledwo żyliśmy ze zmęczenia.

Tegoroczna ekipa

Fundacja z wolontariuszami przy swoim stanowisku

Tym bardziej cieszymy się, że prócz Julity i Dawida pojechało aż dwóch wolontariuszy – Rafał i Kamil. Wynikło to po części ze względów techniczno-logistycznych, ale ostatecznie bardzo się opłaciło. Dzięki takiemu podziałowi mogliśmy wymieniać się przy stoisku, łapiąc cenne godziny odpoczynku i ładując punkty “many” na trudne rozmowy branżowe po angielsku. Rafale, Kamilu, już na wstępie dziękujemy za Waszą rzeczowość, spokój, opanowanie, zorganizowanie i pragmatyzm. Było nam bardzo miło wspólnie poznawać nowe technologie (o czym później) i narzekać na angielską pogodę (o czym także później). Bardzo doceniamy Wasz wkład i liczymy na dalszą, owocną współpracę.

Jak oceniamy Anglię z perspektywy roku 2024?

Nie zdziwi Was pewnie, że podobnie do Oxfordu w roku 2023. Poziom dostosowań architektonicznych w Manchesterze do osób ze szczególnymi potrzebami bardzo nas rozczarował. Krzywe, dziurawe, wąskie chodniki, przejścia dla pieszych ze źle funkcjonującą sygnalizacją dźwiękową lub w ogóle bez niej i generalne niezrozumienie przez Brytyjczyków dlaczego niektóre osoby chodzą z białymi laskami zdecydowanie nie sprzyjałyby samodzielnemu poruszaniu się po mieście. Anglia w dużej mierze opiera życie niepełnosprawnych na pomocy asystentów osobistych na każdym kroku. Ma to swoje zalety, ale ma też i wady – brak mobilności i niezależności w każdej sytuacji kryzysowej, co widoczne było w szczególności podczas pandemii, gdy niewidomi uwięzieni byli w domu przez brak znajomości tras i reguł samodzielnego poruszania się na zewnątrz, a asystenci nie mogli do nich dotrzeć.

Angielska pogoda także dała się nam we znaki, przeplatając deszcze ulewami i, od czasu do czasu, mżawką. Swoje trzy grosze miał do dodania także wszechobecny wiatr.

Tym bardziej nie powinno dziwić, że ratowaliśmy się wspólnie ogromnymi ilościami gorącej, angielskiej herbaty.”.

A jak oceniamy targi?

Widok z pierwszego piętra na znajdującą się na parterze halę targową. Widać tłum.

Motywacyjnego kopa do działania dało nam entuzjastyczne powitanie ze strony innych wystawców, gdy na dzień przed targami przyszliśmy rozkładać stoisko.
“Tego nie wymawia się [prołwadnika], tylko [prołwadnicsa]!” – korygowała kogoś po angielsku jedna z pań.
“Nie wiesz, kto to jest? To jest ta fundacja, co się tak profesjonalnie zajmuje drukiem 3D, robią takie fajne rzeczy dla niewidomych…” – mówiła inna.
Te słowa, liczne, wesołe powitania i uściski rąk dały nam ogromną dawkę energii na następny dzień. Czuliśmy się, jakbyśmy wszyscy się znali, choć nawet nie znaliśmy swoich imion.

Zbliżenie na stół z wydrukami Prowadnicy. W tle inne stanowiska.

Zainteresowanie stoiskiem Fundacji Prowadnica było duże, choć nie większe niż w zeszłym roku. Na ten sam problem skarżyli się bardzo mili sąsiedzi z innych stoisk, którzy, podobnie jak my, przypisywali ten fakt trochę nieintuicyjnemu rozmieszczeniu hal wystawowych.
W tym roku przy naszym stoisku pojawiało się dużo więcej osób “z branży”, niż w zeszłej edycji. Mniej było osób pytających o funkcjonowanie niewidomych i ich sposób radzenia sobie z codziennymi problemami, a więcej – profesjonalistów, którzy pytali o wysokość warstwy przy drukowaniu punktów brajlowskich, rozmawiali o rodzajach supportów, obsłudze Octoprinta i Prusa Slicera. Często musieliśmy tłumaczyć, dlaczego brajl drukowany poziomo, choć wizualnie bez zastrzeżeń, jest nieczytelny dla osób niewidomych. Rozmawialiśmy o wytrzymałości i komforcie pracy z różnymi filamentami, porównywaliśmy średnice dysz i prędkości poszczególnych drukarek.

Dziewczynka ogląda Niewidzialną Wyspę.

Odkryliśmy też, że pewne rodzaje zabaw są zdecydowanie międzynarodowe. Dzieci uwielbiały bawić się naszą Niewidzialną Wyspą, łącząc ją z szachami. Wkładały do pól Wyspy szachowe pionki, tworząc armie, które miały zdobywać konkretne terytoria – dokładnie to samo obserwowaliśmy podczas pikniku NGO w Gdyni.

A co zobaczyliśmy?

W galerii zdjęć poniżej, dzięki wolontariuszowi Kamilowi, będziecie mogli zobaczyć stanowiska innych wystawców i prezentowane przez nich rozwiązania. Kamila zachwyciła np. drukarka, która działa jak dźwig, stawiając wydrukowane przez siebie bloczki, wczepiając się w nie i podnosząc model coraz wyżej. Rafał docenił kunszt artystki, która drukowała piękne ozdoby, wykorzystując ruchy dyszy, które zwykle powodują problemy, np. tzw. “nitkowanie” – pozostawianie na modelach włosów, nitek z filamentu. Dawid natomiast bardzo chciał zwiedzić stanowisko DiamondBack ze względu na oferowane przez tę firmę diamentowe dysze. Poza ich ogromną wytrzymałością, charakteryzują się tym, że wydruki z nich są zupełnie gładkie także na górnej warstwie, a nie – tylko od strony stołu. Bardzo chcielibyśmy kiedyś przetestować taką pod kontem użyteczności dla niewidomych, którzy cenią sobie gładkość druków. Julita mogła natomiast przypomnieć sobie wczesne dzieciństwo, grając na wydrukowanych 3D skrzypcach. Wraz z ich twórcami wymieniali się charakterystycznymi dla swoich krajów melodiami.
Mogliśmy też zobaczyć drukarkę Prusy o nazwie Core One – najnowszy wypuszczony przez tę firmę model, charakteryzujący się połączeniem rozwiązań z modeli XL i MK4S. Widzieliśmy też budowane roboty, które uczestniczyły w wyścigach, droidy rodem z Gwiezdnych Wojen, drukarki tzw. “handmade”, czyli budowane od zera przez amatorów lub zespoły badawcze, alternatywy dla hotendów Revo, drukarki Bambu i wiele, wiele więcej.

Intensywny networking

O tym, dlaczego networking jest dla osób niewidomych dość trudny do realizacji, na pewno opowiemy szerzej w którymś artykule z serii Zapytaj Niewidomego. W dużym skrócie chodzi o ogromne przestrzenie, hałas i dużo ludzi, których ledwo poznajemy po głosach. Na ten problem napotkaliśmy też tym razem, ale szczęśliwie Rafał, który w sytuacjach krytycznych uruchamia w sobie rezerwy ekstrawertyzmu, uratował sytuację. Afterparty odbywało się bowiem w typowym, klimatycznym, angielskim pubie – ciasnym, dość dusznym i pełnym głośno rozmawiających ludzi (głównie mężczyzn). To dzięki “smaltalkom” prowadzonym intensywnie przez Rafała następnego dnia na hali kojarzyło nas dużo więcej ludzi, niż dnia poprzedniego.
“Co zrobiłabyś, gdyby pewnego wieczoru wręczono Ci miliard dolarów z zastrzeżeniem, że cały musisz wykorzystać na jedną, całkowicie nową technologię, która zmieniłaby życie niewidomych?” – zapytał sąsiad przy stoliku w pubie. Julita nie znalazła na to pytanie prostej odpowiedzi. Może Wy macie jakieś pomysły?

Smerfowa loteria

Z dumą informujemy, że Fundacja Prowadnica przeznaczyła dwa nasze modele – figurkę aniołka i szachy, na loterię, organizowaną już drugi raz przez E3D. Dochód z losów jest w całości przeznaczany na fundację Sanjaya Mortimera. Na loterii można było wygrać stoły, dysze, filamenty, a nawet – drukarkę 3D. No i oczywiście aniołka lub szachy. 😉

Galeria

O autorze

Mam na imię Julita, ciemne, kręcone włosy, ciemne oczy i zadarty nos. I gdyby trzeba było napisać banalny, ale zgodny z prawdą opis, to by wystarczyło. A że na prawdziwą charakterystykę postaci miejsca tu nie ma, powiem tylko, że interesuję się literaturą, muzyką, jęz. obcymi, językoznawstwem, gotowaniem, zdrowym stylem życia i włossingiem. :) Acha, i praktykuję od pewnego czasu Radość Doskonałą.
Do góry

EltenLink