Rozstanie, zmiany i konferencje, czyli podsumowanie I kwartału 2024 roku – Fundacja Prowadnica

Grafika przedstawia trzech członków Zarządu Fundacji Prowadnica. Na pierwszym planie, po lewej, siedzi skoncentrowana, ale zadowolona Julita w letniej sukience z krótkim rękawem, na dalszym planie, po prawej, siedzi skupiona Monika w sukience w kratkę i z długim rękawem, za dziewczynami, po środku, stoi Dawid w dżinsach i koszuli w kratkę z wysiłkiem widocznym na twarzy. Każda z osób trzyma wierzchołek samolocika stanowiącego logo Fundacji – Dawid górny, a dziewczyny odpowiednio lewy i prawy. Materiał samolocika wydaje się być bardzo delikatny, jak gdyby był zrobiony z gazy. Po przypatrzeniu się widać jednak, że jest trójwymiarowy i ma kanciaste krawędzie. Można to interpretować jako transformację stanu skupienia. Z jednej strony odnosi się wrażenie, że dłonie Członków Zarządu same wytwarzają materię, która się łączy w kształt samolocika, z drugiej – samolocik to ciało stałe, a dłonie tylko go podtrzymują.

Trudno zaprzeczyć, że I kwartał 2024 roku był chyba najtrudniejszym czasem zarówno dla nas osobiście, jak i dla całej Prowadnicy. A i Wy, nasi przyjaciele i obserwujący, mogliście odczuć zaskoczenie, a może nawet pewne rozczarowanie.
Tym bardziej cieszy nas, ile udało nam się osiągnąć w ciągu tych pierwszych trzech miesięcy. Tak, to był bardzo trudny czas, ale my, jak obiecaliśmy, działamy.

Papiery, papierki, papiereczki…

Nawet nie macie pojęcia, jak trudne jest przeprowadzenie formalne wystąpienia Członka Zarządu, a zwłaszcza – wystąpienia tak nagłego! Nie dość bowiem, że musieliśmy mierzyć się z własnymi emocjami, których do tej pory nie opanowaliśmy do końca i z rozczarowaniem naszych przyjaciół, którzy okazują nam nieufność, to jeszcze nasz drogi Prezes niemal nie spał po nocach, wypełniając masę wniosków, deklaracji, dokumentów i innych „papierów”, że tak to ujmiemy dość potocznie. Wygląda na to, że taka sytuacja ma miejsce na tyle rzadko, że samo prawo nie wie, co z takim ewenementem począć. Pół żartem, pół ze łzami w oczach pytaliśmy się więc wzajemnie, czy może ktoś jeszcze rozważa rezygnację, bo jak już mamy takie nieziemskie zamieszanie, to chcielibyśmy doświadczyć go tylko raz. Na szczęście deklaracje reszty Ekipy pozostały niezmienne. W tym miejscu serdecznie i gorąco dziękujemy Naszej Pani Księgowej (Bez nazwisk, bo RODO, wiecie… ;), która niemal stawała na rzęsach, by nam tę całą sytuację ułatwić. Jej spokój, opanowanie i zimna krew nie raz ratują nam życie, dlatego chylimy czoła i kapelusze!

Pracownia druku 3D Fundacji z trzema drukarkami.

Nadzieja dla naszej Fundacji, czyli znowu rozbudowaliśmy flotę drukarek

Piszemy to z ulgą – wreszcie możemy odetchnąć. Drukujemy wiele, ale największym powodzeniem cieszą się modele powstające z kilku materiałów jednocześnie, takie jak Scrabble czy szachy. Trzeba również pamiętać, że aby nasze produkty edukacyjne były przydatne dla uczniów słabowidzących, musimy je drukować także w kontraście. Do stycznia w moduł, który potrafi to zrobić, wyposażona była tylko jedna drukarka, żargonowo nazywana Bolesławem (Przypominamy, że to imię się nie za bardzo przyjęło.). Gdyby więc zaniemogła, byłoby… bardzo, bardzo źle. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak często dopadały nas katastroficzne wizje, że Bolesław odmawia współpracy. A, uwierzcie, jeszcze na przełomie grudnia i stycznia był tak obciążony kolorowymi zamówieniami, że naprawdę było blisko.

W styczniu do wyposażenia Fundacji dołączyła kolejna (używana, ze względu na budżet) Prusa MK3S+ wyposażona w moduł MMU2S. Wiecie, co to znaczy? Że nie ma już (albo jeszcze) w Fundacji drukarek niezastąpionych i jeśli Bolesław zachoruje, Nadzieja (bo takie imię otrzymała) z powodzeniem przejmie także jego część druków, a my nie będziemy musieli wstrzymywać produkcji.

Dane nam było już przekonać się w praktyce, jak cennym nabytkiem okazała się Nadia. Od kilku miesięcy szwankował hotend w Bolesławie. Hotend to najważniejsza część drukarki. Jeżeli nie działa hotend, nie działa drukarka. Awaria naprawiona, tym razem uległ jej czujnik, szczęśliwie tylko czujnik. My jednak mogliśmy spać spokojnie, wiedząc, że w razie czego Nadia przez chwilę popracuje za dwie (drukarki.)
Jednocześnie musicie wiedzieć, że Waszych zamówień ani przez moment nam nie brakowało. Mnóstwo ich było w styczniu (tak, zdziwiliśmy się) oraz przed świętami, zarówno Bożego Narodzenia, jak i Wielkiej Nocy (chętnie pomagaliśmy Mikołajowi i Zajączkowi.)

Przy wsparciu dwóch dzielnych wolontariuszy rozbudowaliśmy też naszą pracownię druku 3D. Jak na naszą skalę, można by to wręcz nazwać rewolucją! Dzięki temu do dwóch zmniejszyliśmy liczbę miejsc, w których znajdują się pracujące nad Waszymi zamówieniami drukarki, co znacznie uprościło skomplikowane kwestie logistyczne związane z wysyłką naszych produktów.

Spotkanie z firmą Nautil, czyli pomysł na ciekawą współpracę

Wszystkim nam zależy na dostępności, a przynajmniej my mamy taką nadzieję. 😉 Dostępność nie jest jednak czymś, co wprowadzi ktoś inny, za nas. Wszyscy musimy w miarę swoich możliwości pracować na jej rzecz i dopiero wspólne działania mogą przynieść wymierne efekty.

5 lutego mieliśmy przyjemność spotkać się z przedstawicielami firmy Nautil, zajmującej się dostępnością cyfrową i architektoniczną, którzy podzielają nasze spojrzenie na szerzenie dostępności. Wymieniliśmy się swoimi doświadczeniami, opowiedzieliśmy o swoich planach i, mamy nadzieję, już wkrótce zobaczycie efekty naszej współpracy. To było naprawdę przemiłe spotkanie. Ogromnie dziękujemy za podarowane nam prezenty i wsparcie dla naszej organizacji.

Gdy dostępność ugina się pod jarzmem komercji

Wielokrotnie mieliśmy okazję przedstawiać nasze działania na zaproszenie innych organizacji czy to związanych z osobami niepełnosprawnymi, czy branżą druku 3d. Wciąż jednak odkrywamy, że na wielu innych rządzi komercja i mimo organizacji ich pod flagą powszechnej dostępności, w rzeczywistości dopuszcza się do nich jedynie firmy mogące pokryć, często niewyobrażalne dla organizacji pozarządowych, koszty.
Efektem takiej polityki jest to, że w trakcie takich spotkań prezentują się jedynie instytucje, które mogą spodziewać się zwrotu poniesionych kosztów, tym samym, czerpiące zysk komercyjny. Mamy nadzieję, że wraz z czasem przekonamy się, że ukrywanie alternatywnych rozwiązań nikomu nie służy.

Ogromne pieniądze, mała inkluzywność

Na początku roku podjęliśmy próbę złożenia wniosku u jednego z czołowych polskich grantodawców prywatnych na projekt, który od dawna chodzi nam po głowie i jest bardzo potrzebny, z tego, co nam sami mówicie. Jakież było nasze zdziwienie, gdy nie mogliśmy… zarejestrować organizacji na jego stronie! Pola rozwijalne okazały się niedostępne, przyciski – niezaetykietowane, a w pola edycyjne nie dawało się nic wpisać. Napisaliśmy więc z prośbą o rozwiązanie tego problemu i wyraziliśmy chęć do długotrwałej współpracy w zakresie testowania wdrożonych poprawek. Konsultant wszystkim znanego giganta na polskim rynku odparł jednak, że na ten moment platforma do składania wniosków nie jest dostępna dla czytników ekranu. Nie i już. Tak, owszem, firma wie o problemie, ale na razie go nie rozwiąże. A jeśli chcemy wniosek złożyć, to możemy poprosić osobę widzącą o pomoc. Inni tak robili, więc dlaczego my nie możemy?

Gdy już podnieśliśmy ręce, które nam opadły, to wyciągnęliśmy je do zaufanej osoby widzącej z prośbą o pomoc. Osoba ta poświęciła ponad 5 godzin swojego wolnego czasu, żeby wypełnić z nami wniosek, który przy odrobinie dobrej woli moglibyśmy wypełnić sami. Ona dyktowała nam pola do wypełnienia, a my przygotowaliśmy ich treść. I tak to się ciągnęło przez wiele godzin.
I tak to obserwujemy, jak wiele jeszcze jest do poprawy, głównie w mentalności społeczeństwa wokół nas.

Oczywiście, my mogliśmy skorzystać z pomocy, a w ostateczności Dawid jako programista napisałby odpowiedni skrypt, który pozwoliłby nam wniosek wypełnić, mimo że zajęłoby to kolejnych kilka godzin. W żadnym razie nie jest to jednak właściwe rozwiązanie, ostatecznie osoba widząca składająca dowolne dokumenty nie dostaje w urzędzie do rąk tabletu z edytorem kodu i prośbą o napisanie małego referatur w JS lub innym języku programowania.

Siostry i nauczycielki Lasek z emotikonami w rękach stoją wokół stołu, Dawid i Monika siedzą przy stole.

Kolejne konsultacje naszych modeli z tyflopedagogami

Powtarzamy to jak mantrę, powtórzymy raz jeszcze – wszystkie modele, które służyć mają edukacji, powinny być konsultowane z nauczycielami i testowane przez uczniów. Nie zgadzamy się na bezmyślne projektowanie bezużytecznych przedmiotów, które, choć w zamierzeniu służyć mają niewidomym, wrażenie robią co najwyżej na widzących i to jedynie tych, którzy z niewidomymi do czynienia nie mieli wcale lub mieli bardzo niewiele.

Ideę przekuwamy w czyn i dlatego do wszystkich ośrodków szkolno-wychowawczych w Polsce, o których wiemy, że współpraca mogłaby się im przydać, rozesłaliśmy maila z propozycją spotkania z pracującymi tam pedagogami. Część z naszych maili nie doczekała się żadnej oficjalnej reakcji. W formularzu #ZapytajNiewidomego mogliśmy jednak przeczytać odpowiedź jednego z nich, w dość obcesowy sposób anonimowo odrzucającego naszą ofertę ze względu na naszą prezencję, konkretniej zaś, fakt, że sposób naszego eleganckiego ubioru podnosi poprzeczkę niewidomym, a przede wszystkim – ogranicza rolę tyflopedagogów. Osoba ta stwierdziła, że „takich obrzydliwości” nie chce oglądać i że nie skorzysta z naszej oferty ze względu na naszą „wydumaną etykietę”.
Gdy pierwszy raz przeczytaliśmy ten, nazwijmy to, komentarz do sytuacji, nie wiedzieliśmy, czy śmiać się, czy płakać. Kochani, czy do tego doszło? Czy ponad kwestię dobra uczniów, nowych rozwiązań, które pomogą im się uczyć i rozwijać, wynosimy już problem… niezgody na dany typ ubioru? Czy autorytet pedagoga, jego rola i poczucie władzy, są ważniejsze od dobra dziecka???
Jak wyglądałby świat, w którym wynalazca lekarstwa na raka nie zostałby wpuszczony do laboratorium, w którym mógłby je przetestować, bo nosi okulary, ma krzywy nos, a co najważniejsze – ubiera się na sportowo, zamiast nosić garnitur?
Nie tylko uznajemy taką postawę za zwyczajnie niesmaczną, bo to, jak się ubieramy, nie powinno mieć absolutnie żadnego znaczenia w odniesieniu do pomocy dzieciom, ale także za bardzo przykrą. Zaczynamy się w głębi ducha zastanawiać, ile innowacji, z których my sami w dzieciństwie moglibyśmy skorzystać, zostało odrzuconych przez tak zamkniętą postawę.
No ale nic na siłę. Szkoda nam tylko rodziców i samych uczniów, którzy nawet nie zostali zapytani o zdanie w tej sprawie.
Cóż, w każdym razie możemy „naocznie” przekonać się, że moda faktycznie ma większe znaczenie, niż moglibyśmy przypuszczać! Rozumiemy (choć nie akceptujemy) wojny o politykę, terytorium, władzę, finanse, nawet o to, kto dzierżyć ma pilot do telewizora, ale… o czółenka i spódnice? 😉

Natomiast 15 lutego spotkaliśmy się z tyflopedagogami ze Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych w Laskach i wynieśliśmy z tego spotkania zupełnie inne odczucia! Mieliśmy przyjemność porozmawiać głównie z nauczycielkami pracującymi z dziećmi w wieku przedszkolnym. To dla nas szczególnie cenne, ponieważ już od jakiegoś czasu chcieliśmy poszerzyć gamę naszych modeli o takie, które odpowiadałyby potrzebom maluchów. Przedszkole mamy jednak dawno za sobą i, szczerze mówiąc, nie czuliśmy się pewnie w projektowaniu pomocy przydatnych właśnie na tym etapie edukacji.

Wszyscy wiemy, jak wiele jest potrzeb, jeśli chodzi o pomoce dydaktyczne dla dzieci niewidomych i jak trudno jest te potrzeby zaspokoić. Naprawdę podziwiamy kreatywność nauczycielek, z którymi się spotkaliśmy. Nie dość, że podsunęły nam one pomysły na nowe produkty, to pokazały, na jak liczne nowe sposoby można wykorzystać te, które już mamy. Kto by pomyślał, że edukacji najmłodszych może służyć… go? albo czwórki? My na pewno nie.

Puzzle ułożone w domek z jednym wyjętym puzzlem.

Składamy na nowo nie tylko Fundację!

Jeśli chodzi o nowości, pracujemy nad puzzlami. Wszyscy znamy puzzle, prawda? Takich, które byłyby dostępne dla niewidomych, zróżnicowanych pod względem trudności tak, by dostosować je do możliwości dzieci w różnym wieku, jest naprawdę niewiele. Na naszych mediach społecznościowych zaprezentowaliśmy już domek. Tu ślemy ogromne podziękowania dla nauczycielek za inspirację oraz dla naszego grafika za to, że nam ten puzzlowy domek narysował. 🙂 Dawid doszlifował go pod kontem estetyki druku (to tylko brzmi na łatwe zadanie) i domek zdał dziecięce testy śpiewająco. No, może nie do końca, bo dla niektórych z nich jego złożenie okazało się niezłym intelektualnym wyzwaniem. 😉 Wkrótce, mamy nadzieje, pokażemy kolejne modele: tym razem prostsze, dedykowane młodszym dzieciom.

Zainteresowaniem cieszyły się także wydrukowane przez nas emotikony. W komunikacji elektronicznej tzw. „buziek” używa mnóstwo osób, także niewidomych, a my chcieliśmy pokazać osobom z dysfunkcją wzroku, jak wyglądają one poza ekranem. 🙂

Konsultacje odbywamy także w ośrodku w Krakowie. Na razie nie możemy powiedzieć zbyt wiele, ale, kochani, będzie z tego gra. I to nie jedna! Na ukończeniu są również dwie wersje Sudoku: jedna (łatwiejsza) dla dzieci; i druga, przeznaczona dla każdego miłośnika tej łamigłówki. 🙂
Mamy tylko problem i chętnie przyjmiemy wszelkie sugestie od Was:
Załóżmy, że Sudoku możecie od nas kupić lub wydrukować. Jak przygotować wzorniki różnych konfiguracji tak, by układanie było jeszcze ciekawsze, nie posiadając w wyposażeniu Fundacji drukarki brajlowskiej i/lub wygrzewarki do papieru puchnącego? Czy będzie interesować Was wzornik dostępny na stronie internetowej? W pliku tekstowym do pobrania? A może nagrania MP3? Czekamy na rady! 😉

Go wreszcie (Go)towe

Trzeba to sobie uczciwie powiedzieć – praca nad go nie była łatwa. Jak zaprojektować składaną planszę z drobnymi, okrągłymi polami tak, by każda jej część zmieściła się na stole roboczym naszych drukarek, a przy tym jej produkcja nie wymagała nadmiernych kosztów? Dodajmy jeszcze do tego konieczność projektowania wszystkiego tak, by nasi niewidomi beneficjenci mogli grać w go bezproblemowo i przyjemnie. Same problemy! Udało nam się stworzyć planszę ładną, bardzo stabilną i ze wszystkimi wymaganymi oznaczeniami. Obawialiśmy się jednak, że dla osób niewidomych problematyczne może okazać się jej składanie. Długo myśleliśmy nad odpowiednim rozwiązaniem. Po konsultacji z niewidomymi testerami oraz tyflopedagogami podjęliśmy decyzję, że wykorzystamy pierwotny pomysł na składanie gry. Niektórym stabilność, jaką oferuje składana w ten sposób plansza, przypadła do gustu tak bardzo, że pytali, dlaczego w podobny sposób nie są składane nasze Scrabble. 😉

Dostępne go znajdziecie pod tym linkiem.

Kilka(naście) godzin dla reportera

Wiele nieprzyjemności niesie za sobą odejście jednego z członków Zarządu. To już wszyscy wiemy. Czy możecie sobie jednak wyobrazić, że m.in trzeba było… zrobić nowe zdjęcia tak, by prezentowały one Zarząd w nowym, pomniejszonym składzie? Tu spieszymy ze stanowczym stwierdzeniem naszego Grafika: Nie, Photoshop absolutnie nie przejdzie!
Trudno oddać, jak skomplikowaną operacją może być sesja zdjęciowa trójki niewidomych. Gdy dwójka prezentowała się idealnie, jedno mrużyło oczy w sposób niekontrolowany. Z kolei wzmianka o bloku czekoladowym wstrzymała sesję na chwilę, bo Prezes odleciał w inny wymiar na samą myśl o tej słodkości. Już nie mówiąc o tym, że koszule ciągle się marszczyły, na twarzach widać było niewyspanie, na wzmiankę o funduszach miny rzedły zupełnie, lampy błyskały po oczach, a w całej operacji bardzo chciał wziąć udział przeuroczy pies płci męskiej. My jednak, co by nie mówić, mamy w tym niemałą wprawę. 🙂 I mieliśmy świetnego fotografa wraz z jego kompetentną asystentką. Bardzo dziękujemy za pomoc!

(The International Camp On Communication And Computers) – Stan na 31.03:

Ruszyły przygotowania do kolejnej edycji obozu dla niewidomej i słabowidzącej młodzieży z całej Europy.
Rekrutację do polskiej grupy rozpoczęliśmy już w lutym. Pierwotnie miała trwać do 8 marca, ale ze względu na organizatorów ICC zdecydowaliśmy się przedłużyć ją o tydzień.
Koordynatorzy ICC chyba wzięli sobie do serca włoskie powiedzenie „La gatta frettolosa fa i gattini ciechi”. 😉 I słusznie, bo oczywiście pośpiech, o którym mówi powiedzenie, zdecydowanie nie sprzyja organizacji porządnego obozu dla niewidomych. Trzeba wszystko przemyśleć kilkanaście razy. Dlatego wciąż czekamy na informację z Włoch, ile młodzieży będziemy mogli tam zabrać.
Nie martwcie się więc, Drodzy Kandydaci! Prędzej czy później (oby jak najprędzej) otrzymacie informację, czy się w tym roku udało, czy nie.
Chcielibyśmy też uspokoić naszych obserwujących – nie planujemy prowadzić zbiórki na ten cel. Ten pomysł spotkał się z tak negatywnym odzewem z Waszej strony, że kolejna taka inicjatywa po prostu nie miałaby sensu. Owszem, moglibyśmy podać kilka argumentów, które wyjaśniałyby taką decyzję, ale jest to tak skomplikowane i na tyle, na ten moment, niekonieczne, że na razie porzuciliśmy ten pomysł. Obyśmy nie musieli go wdrażać, gdy zdrożeją bilety lotnicze do Włoch…

Aktualizacja kwietniowa:
Uczestnicy już wybrani i powiadomieni. Naprawdę trudno było wybrać spośród tylu zgłoszeń, ale ostatecznie lista została zamknięta i teraz można naprawdę martwić się cenami tych nieszczęsnych biletów. 😉 Uczestnikom życzymy niezapomnianych wrażeń!

Monika, Julita i Dawid przy stanowisku z wydrukami.

Edukacja w rytmie Tyflo

8 marca mieliśmy przyjemność wziąć udział w V edycji konferencji „Tyfloedukacja – ocena i funkcjonowanie osób niewidomych i słabowidzących” organizowanej przez Łódzką Szkołę dla Słabowidzących i niewidomych. Z zainteresowaniem wysłuchaliśmy wszystkich prelegentów, choć przyznajemy, że największe wrażenie zrobiła na nas prezentacja pani psycholog, która opowiadała o technikach radzenia sobie ze stresem i traumą. Cóż, stresu u nas pod dostatkiem… 😉
Miłym, pozytywnym zaskoczeniem okazała się dla nas również audiodeskrypcja krótkich filmików, świadczona na żywo przez Panią Dyrektor Ośrodka, Annę Tomaszewską. Warto, żeby dostępność była zapewniana w sposób systematyczny, czasem jednak, jak widać, rodzi się z potrzeby chwili.

Podczas wydarzenia Julita opowiedziała trochę o tym, co i jak projektujemy, skupiając się przede wszystkim na produktach przydatnych w edukacji. Mieliśmy też możliwość zaprezentować część naszych modeli, dzięki czemu wszyscy zainteresowani mogli ich dotknąć lub przyjrzeć się im z bliska, a to, przyznajcie sami, bardzo cenne w przypadku przedmiotów tworzonych z myślą o niewidomych użytkownikach. 😉

Po konferencji spłynęło do nas sporo ciepłych słów, za które pragniemy wszystkim serdecznie podziękować.
Z przykrością konstatujemy, że miasto Łódź nie jest na razie zbyt dostępne dla osób niewidomych, dlatego mamy tym większą nadzieję na zacieśnienie współpracy z łódzkimi instytucjami i urzędami.
Na ręce Pani Dyrektor składamy podziękowania za możliwość wzięcia udziału w konferencji i już wiemy, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie. 🙂 Wdzięczni jesteśmy także naszemu grafikowi, który w czasie konferencji pełnił rolę wolontariusza i fotografa.

Postęp w dostępności w Warszawie

Jak pisaliśmy, dostępność tworzymy wspólnie, dlatego z przyjemnością skorzystaliśmy z zaproszenia, by wystąpić na Konferencji organizowanej przez Fundację Widzimy inaczej w Muzeum Historii Polski.

Postępność to projekt badawczy mający dać niewidomym szeroki dostęp do kultury za pomocą nowoczesnych technologii, w tym przy wykorzystaniu druku 3D oraz skanowania 3D. W ramach projektu powstają makiety, repliki, miniaturki i tyflografiki przedmiotów technicznie rzecz biorąc możliwych do dotknięcia, ale niedostępnych dla niewidomych chociażby ze względów na ich rozmiar, umiejscowienie w przestrzeni lub delikatność konkretnej rzeźby.
Wysłuchaliśmy wielu merytorycznych wystąpień ekspertów, zobaczyliśmy, jak w praktyce wygląda skaner 3D i udało nam się nawiązać kilka nowych znajomości. Mieliśmy też okazję obejrzeć kilka tyflografik przygotowanych przez Fundację Wielozmysły z wykorzystaniem bardziej tradycyjnych metod. Tyflografiki takie są ze swej natury delikatniejsze, co może nieść za sobą problem umieszczenia ich na wystawach muzealnych (szybko mogłyby zostać uszkodzone) ale jednocześnie są przygotowane tak pieczołowicie i przemyślanie, że ich oglądanie jest dla wielu niewidomych przyjemniejsze niż tylko zapoznawanie się z plastikowym wydrukiem 3D.

Ze swojej strony opowiedzieliśmy, jak u nas wygląda proces projektowania i drukowania 3D, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Dawid, autor ogromnej większości naszych modeli, jest osobą niewidomą. Wyjaśniliśmy też, że choć dysponujemy niewielką ilością makiet i tyflografik, to jeśli już jakieś przygotowujemy, staramy się, by były to modele przedmiotów, których po prostu nie da się dotknąć lub ich dotykanie nie jest wystarczające. Serce wielu uczestników konferencji skradła nasza moneta dwuzłotowa, która stanowi doskonały przykład tego, co staramy się robić. Każdy z nas może mieć w portfelu 2 złote. 2 złote jest jednak zdecydowanie zbyt małe, żeby móc dostrzec wszystkie jego detale za pomocą dotyku. Zresztą, jak często przyglądacie się monetom, których używacie? Dlatego naszą dwuzłotówkę powiększyliśmy stukrotnie i uwypukliliśmy odpowiednie jej elementy, by bez trudu można było dostrzec każdy szczegół.

Podczas ciekawego, merytorycznego panelu dyskusyjnego mogliśmy porozmawiać z prelegentami i wymienić się doświadczeniami. Wspólnie stwierdziliśmy, że kody QR i kreskowe, stosowane samodzielnie, bez żadnej alternatywy, wcale nie są tak innowacyjne i uniwersalne, jak się wydaje. Dyskutowaliśmy też o tym, czy dostępne w muzeach tyflografiki powinny stanowić element wystawy, czy też być prezentowane konkretnemu zwiedzającemu w razie potrzeby. Na wiele pytań nie uzyskaliśmy jasnej odpowiedzi, ale dyskusja dała podwaliny do dalszych badań i zainspirowała niejednego uczestnika Konferencji.

W dotarciu na wydarzenie oraz przygotowaniu stoiska z naszymi modelami nieocenione okazało się wsparcie Adama, wolontariusza z projektu OCZYwista codzienność. Serdecznie dziękujemy! OCZYwista codzienność to projekt grupy młodych ludzi, którzy chcą służyć niewidomy w różnych, oczywistych, codziennych czynnościach. Są przewodnikami podczas spacerów, pomagają w załatwianiu najróżniejszych drobnych spraw, przy których nieodzowny jest wzrok, czy wreszcie wspierają w dotarciu na jakieś wydarzenie. Gorąco zachęcamy do śledzenia ich mediów społecznościowych!
Wdzięczni jesteśmy też za okazywane nam wsparcie innych uczestników konferencji, którego nie zabrakło nam przez cały czas trwania wydarzenia. Z własnej inicjatywy przynosili nam oni napoje, kanapki i chętnie pomagali w składaniu stoiska – to się nazywa dostępność! Szczególne podziękowania kierujemy do Lyudmiły, która towarzyszyła nam aż do stacji metra i bardzo przepraszamy za… wszelkie utrudnienia, do których się przyczyniliśmy. 😀

Co słychać w branży, czyli byliśmy na Dniach Druku 3D w Kielcach

Będące częścią Przemysłowej Wiosny Dni Druku 3D to świetna okazja do zapoznania się z prezentowanymi przez producentów drukarek 3D i filamentów nowościami. Już drugi raz mieliśmy przyjemność wziąć udział w tej imprezie, chociaż tylko w roli zwiedzających. Ale wiecie co? I tak było warto!
Po pierwsze, mogliśmy upewnić się, jakie nowe drukarki chcielibyśmy posiadać w naszej flocie, gdy już będziemy… cóż, gdy wygramy w Totolotka. 😀 Poza tym wypatrzyliśmy zupełnie nowy filament, który przechodzi właśnie testy, ale wygląda na to, że może się przydać w naszej Fundacji. Z przyjemnością zauważyliśmy też, że stajemy się rozpoznawalni również przez przedstawicieli branży druku 3D i świadomość tego daje nam naprawdę dużą satysfakcję. 🙂

W wydarzeniu naszą przewodniczką była wolontariuszka Martyna, która poświęciła swój wolny od pracy dzień, by wystawać z nami przy stanowiskach, pokazywać modele i opisywać filamenty. No i żeby zjeść z nami w McDonald’s, ale przyznała się, że to bardzo lubi. 😉 Serdecznie dziękujemy!

KawowAnie, czyli Spotkanie z Fundacją Kultury bez Barier

22 marca skorzystaliśmy z zaproszenia na spotkanie z Anną Żórawską, prezeską Fundacji Kultury bez Barier. Nie ukrywamy, że imponujące wrażenie zrobiła na nas wysoka frekwencja osób głuchych. Z przyjemnością wysłuchaliśmy ich opinii na temat tego, z jakich miejsc kultury najchętniej korzystają, a jakie elementy kultury wymagają poprawy dostępności. Sami również podzieliliśmy się swoimi opiniami na ten temat. Okazało się, że Dawid audiodeskrypcji potrzebuje przede wszystkim w teatrze, Monika natomiast wręcz przeciwnie – najchętniej korzysta z dodatkowej ścieżki dźwiękowej w kinie, bez której często nie wyobraża sobie oglądać filmu. Po spotkaniu zaprezentowaliśmy kilka naszych modeli pracowniczkom kilku instytucji kultury oraz samej Annie Żórawskiej. Aniu, jeszcze raz bardzo dziękujemy za zaproszenie. To było dla nas bardzo inspirujące spotkanie.

W oparach chloroformu

Chociaż dla wielu okres świąteczny to czas odpoczynku, dla nas często jest to okazja do skupienia się na mniej pilnych projektach i badaniach. Nie inaczej było w okresie okołowielkanocnym, kiedy mogliśmy wznowić nasze badania nad chemicznym wygładzaniem druków 3d.
Temat jest niezwykle szeroki i wymagający licznych eksperymentów, wyniki są jednak obiecujące. Już od połowy roku prezentowaliśmy w trakcie konferencji wygładzane modele, które zawsze cieszą się sporym zainteresowaniem. Dlatego też kontynuujemy nasze badania, szukając jak najskuteczniejszych, ale i najbezpieczniejszych metod tej pracy.

Za kulisami

OK, nasza Fundacja to nie tylko druk 3D, wyjazdy i wydarzenia. To także tona papierologii, litry wspólnie wypitej herbaty i… spacery.
Przed konferencją w Łodzi Monika uznała, że warto byłoby przejść się w czółenkach. Gdyby coś miało być z nimi nie tak, lepiej dowiedzieć się o tym wcześniej niż na przykład dopiero przy wsiadaniu do pociągu. Poza tym wiadomo – praktyka czyni mistrza! 😉 Wyszła więc z Dawidem na krótki, naprawdę krótki spacer. A potem, w formularzu, przeczytaliśmy drobną sugestię, że do czarnych spodni, które Monia miała na sobie, raczej zakłada się buty w kolorze beżowym, a nie – czarne. Sugestia była okraszona wieloma przeprosinami i napisana w sposób niezwykle delikatny.

Z jednej strony ta sytuacja rozbawiła nas dlatego, że to naprawdę był tylko krótki spacer w najbliższej okolicy, żeby wypróbować buty. Wiadomo więc, że kwestie estetyczne nie były tak mocno brane pod uwagę, jak w sytuacjach formalnych. Z drugiej – stwierdziliśmy, że takie sugestie mimo wszystko są przydatne. Lepiej dziesięć razy usłyszeć to samo, niż potem zaliczyć kompromitującą wpadkę. 😉 No i zauważyliśmy po raz kolejny, że jesteśmy rozpoznawalni! Nadal dziwi nas, jaki zasięg mają nasze działania!

Zakulisowy dowód na to, że Prowadnica jest niemal jednym organizmem

Scenka sytuacyjna.
Julita: Zmotywujcie mnie, żebym zrobiła sobie kawę…
Dawid i Monika (jednocześnie): Idź zrobić sobie kawę, kawa jest dobra!

Życzymy Wam więc smacznej kawy! <3

Do góry

EltenLink