Nadeszła już pora roku, gdy natura testuje atrakcyjność całej palety szarości, a nastroje pikują w dół jak dysza drukarki 3D szukająca stołu, o czym później. Tym czasem my jeszcze na moment wrócimy do ciepłych dni lata i wspomnimy, co działo się w trzecim kwartale 2025 roku.
- Zawitaliśmy do Katowic na ósmą edycję Planszówek w Spodku;
- Odwiedziliśmy Gdynię i Kraków;
- Zaktualizowaliśmy drukarki.

O kosmetyce i grantach, które w nas nie umieją
Zanim powrócimy wspomnieniami do kolejnego prześwietnego planszówkowego wydarzenia, musicie wiedzieć, że z Katowic wywodzą się założyciele firmy Nowa Kosmetyka. Firma ta, oprócz tego, że jest świetną, małą polską manufakturą, ma dla nas znaczenie szczególne.
Widzicie, bycie Fundacją to nieustanne balansowanie na linie, zwłaszcza gdy, jakby to rzec… nie do końca umiemy w granty. A raczej, granty nie umieją w nas. Te biurokratyczne byty zdają się nie pojmować, że wyciąganie z rękawa kosmicznych liczb i trzymanie się sztywnych wskaźników to doskonała droga do bylejakości, a większość potrzebnych projektów po prostu nie daje się wpisać w panujące trendy. (Kto z NGO, ten kiwa teraz ze zrozumieniem głową).
Wasze wsparcie to coś, co nas buduje, co daje nam motywację i możliwość działania. Najbardziej cenimy darowizny od Was – ludzi dobrej woli, którzy dajecie nam cząstkę siebie, swojego poświęconego na pracę czasu i zaufania, ale marzyliśmy także (i marzymy nadal) o wsparciu od firm. Natalia i Adam byli pierwsi. Serio, był taki moment w dziejach fundacji, kiedy wydawało się, że żadna firma na świecie nie zechce wesprzeć bandy idealistów z drukarkami 3D!
Ich pomoc była, bez przesady, wiatrem w żagle w początkach naszej działalności. Zrobiliśmy wspólnie kilka akcji, kilka razy udało nam się zobaczyć w pomniejszonym składzie, a tym razem Natalię i Adama spotkał cały Zarząd. Dziękujemy, że mogliśmy Was odwiedzić!

Planszówki w Spodku (lub: o tym, dlaczego trytytka mogłaby panować nad światem
A w Spodku? W Spodku działy się rzeczy niesamowite.
Po pierwsze: podłoga. Tak, podłoga. Wydawała z siebie Dźwięk. Nie śmiejcie się, to fundamentalnie ważne! Zazwyczaj o tym, czy impreza jest “duża”, wnioskujemy po natężeniu gwaru. Można w ten sposób ocenić na ucho ilość uczestników wydarzenia, ale myląca bywa akustyka pomieszczenia, kultura danego miejsca i dziesiątki innych czynników. Już bywało, że wydarzenie uznawane przez nas za małe okazywało się niespodziewanie wielkie, a takie, które wydawało nam się oblegane, było w praktyce marginalne. Ale w Katowicach mieliśmy akustyczną podłogę. Każdy krok na stykających się kafelkach generował charakterystyczne “klik-stuk”. Dzięki temu wiedzieliśmy dokładnie, ile osób nas mija. To było… pouczające. Zazwyczaj ludzie mogą stać metr od nas, a my o tym nie wiemy. Miło czasem dostać tak namacalny (a raczej „nasłyszalny”) dowód.
Poza tym, że podłoga gadała, ludzie grali. I to jak! Chyba pierwszy raz na wydarzeniu jakaś grupa ludzi zagrała w absolutnie każdą naszą grę. Wyobrażacie sobie? Ktoś nawet tknął Go! To szacowny tytuł, owszem, ale liczba ludzi znających zasady (wliczając w to nas samych) rzadko przekracza liczbę palców u dłoni… i to drwala; raczej nieco nieostrożnego drwala.
Znowu doświadczyliśmy przemiłego uczucia, patrząc, jak dużym zainteresowaniem cieszy się wszystko to, co robimy. Osoby widzące zachwycały się grami i odchodziły rozczarowane, bo “to dla niewidomych, a szkoda, bo sam bym sobie kupił”. Raz jeszcze piszemy – kochani, te gry serio są dla każdego, możecie kupować! Albo drukować, też zachęcamy! Utwierdziliśmy się w przekonaniu, że prawdziwa dostępność jest tylko wtedy, kiedy jest dostępna dla każdego. Sami często używamy skrótu myślowego, że nasze produkty są przeznaczone dla niewidomych. To zresztą prawda o tyle, że powstają głównie z myślą o naszej grupie. Niemniej głęboko wierzymy, że kończy się era produktów tworzonych wyłącznie dla osób z dysfunkcją wzroku, o ile tylko nie jest to absolutnie konieczne. Nie sposób oczekiwać, by z oprogramowania do odczytu ekranu korzystały także osoby widzące. Nie ma jednak powodu, aby taką samą kategorią produktów były chociażby właśnie gry planszowe, prawda? Dostosowanie może być w nich dla niektórych kluczowym wprawdzie, ale jednak dodatkiem, który w żaden sposób nie wpływa negatywnie na grę osób, które takiego dostosowania nie potrzebują.
Serca tłumów znowu skradły szachy. Dawid stoczył dwie epickie batalie. Niesamowicie było oglądać jak osoby widzące zmagały się w grze w Niewidzialną Wyspę, a emocje rosły z każdą chwilą. A dzieciaki układające puzzle z zamkniętymi oczami? Mistrzostwo świata!
Bardzo dziękujemy organizatorom za to, że mogliśmy wziąć udział w tak zacnym wydarzeniu. Dziękujemy naszej wolontariuszce, Zosi, za pomoc w czasie tych trzech dni oraz za Twoje niezwykle kreatywne sposoby na rozwiązywanie niespodziewanych problemów. O, to jest w ogóle warte opisania.
Widzicie, w kartonie z drukarką było wszystko, dosłownie wszystko. Nie brakowało nawet czterech zapasowych dysz i dodatkowego hotendu, nasz wolontariusz, Rafał, który ją pakował, przewidział chyba wszystkie awarie, które mogłyby się jej przytrafić i jeszcze kilka innych. Ale zabrakło jednej rzeczy. Drobiazgu. Uchwytu na filament.
Dla niewtajemniczonych: filament to ten materiał, z którego powstaje druk. Nie da się drukować bez filamentu; ani bez uchwytu, na którym trzyma się cała szpula. Główkowaliśmy, skąd można by wytrzasnąć tymczasowy uchwyt najlepiej na już, albo też, jak umieścić szpulę w takiej pozycji, by prowizorycznie, bo prowizorycznie, ale jednak skutecznie można było drukować. Remedium okazała się maść Zosi mocowana na trytytkach do ramy drukarki. Komentarze w formularzu nt. całej konstrukcji – bezcenne! <3
Bardzo dziękujemy ludziom ze stoiska obok. Uratowaliście nam życie! Albo przynajmniej wszystkie następne druki. 🙂 Udało nam się wydrukować potrzebny uchwyt. PLA nie jest najtrwalszym materiałem do tworzenia takich rzeczy, ale na te dwa dni targów wystarczyło.
Niezmiennie też dziękujemy wszystkim za Wasze wiadomości do nas w naszym formularzu. Tak, niewidomi grają w RPG. 🙂
Kto jest specjalistą od druku 3D w fundacji?
Takie pytanie pada często w naszym formularzu, zwłaszcza po ostatnich planszówkowych eventach. Odnieść można wrażenie, że specjaliści druku 3D w Fundacji Prowadnica to nasi widzący wolontariusze – Rafał, od którego zaczęliśmy przygodę z FDM, jak również Kamil, który czasem nam towarzyszy. Należy jednak zaznaczyć, że głównym specjalistą od druku 3D w Fundacji Prowadnica jest Dawid Pieper, Prezes. To on wie, na jakich ustawieniach drukować nasze modele, on przygotowuje znaczącą większość projektów w OpenSCADzie i śledzi trendy, by wychwycić te, które nas dotyczą (Spoiler Alert: Tak, wiedzieliśmy o C1L w dniu premiery. :)). Rafał pomógł nam wystartować, dał nam podstawę, ale rozkwitliśmy sami, a on poszedł swoją drogą. Chłopaki, mimo złotych serc, mają swoje życie, swoje obowiązki i plany, którym z całego serca kibicujemy!

Kraków, Gdynia i o tym, że anioł bywa bocianem
Nie samymi targami żyje człowiek. Nasza praca to także żmudne projektowanie, poprawianie i testowanie modeli. W tym celu tradycyjnie już odwiedziliśmy Kraków i, mniej tradycyjnie, Gdynię.
W Krakowie dokonaliśmy ostatnich ustaleń względem memory, które wreszcie poddane zostały testom najważniejszych testerów, czyli oczywiście uczniów i nauczycieli. 🙂 Z niecierpliwością czekamy na ich opinie i uwagi i już teraz wiemy, że konieczne są też nowe, prostsze lub wręcz przeciwnie, bardziej zróżnicowane kształty. W Krakowie mieliśmy też okazję porozmawiać o kształceniu niewidomych, zwłaszcza w zakresie przedmiotów ścisłych. Nawet jeśli są to tylko wzmianki, tylko kilka zamienionych zdań, to zawsze jest to temat dający do myślenia.
W Gdyni natomiast odwiedziliśmy, na prośbę tyflopedagożki, Gdyńską Szkołę Społeczną, gdzie mieliśmy przyjemność spotkać się z nią oraz dwójką jej niewidomych uczniów.
Jak pisaliśmy, z naszych gier korzystają wszyscy. Zwykle też powstają one ze względu na dość duże na nie zapotrzebowanie. Jeśli tworzymy jakąś grę pod wpływem inspiracji, to zazwyczaj dociera do nas kilka głosów sugerujących, że dobrze by było, gdyby taka gra powstała. Z pomocami edukacyjnymi jest inaczej. Bo jasne, gdy już powstanie model, potencjalnie korzystać może z niego wiele osób. Przyczynkiem do jego zaprojektowania bywają jednak niekiedy potrzeby dosłownie jednego ucznia. Tu wracamy wspomnieniem do świetnych pomocy siostry Marietty z Lasek. Potrzeby niewidomych uczniów w zakresie edukacji są bowiem naprawdę zróżnicowane. Nie chcemy przez to powiedzieć, że mogą one zostać zaspokojone wyłącznie w ośrodkach szkolno-wychowawczych, choć niewątpliwie osoby pracujące w takich placówkach zadanie mają znacznie ułatwione. W każdym razie praca z dzieckiem niewidomym wymaga dużej dozy kreatywności. Wyklejanie planszy z patyczków do mieszania kawy albo z pudełek po zapałkach zawsze spoko. 😉
Piszemy o tym dlatego, że w Gdyni mieliśmy możliwość obserwować, jak dzieci w wieku szkolnym odbierają projektowane przez nas figurki i jak duże znaczenie w zrozumieniu tego, co przedstawiają, ma ich rozwój poznawczy. Mogłoby się wydawać, że figurki to coś z zasady dostępnego dla osób niewidomych, zwłaszcza jeśli figurka taka nie jest zbyt mała. I do pewnego stopnia to prawda. Ale tylko częściowo. Jasne, figurki można dotykać, niemniej jeśli przedstawia ona coś, czego dziecko niewidome nigdy nie widziało, to nadal może jej nie rozpoznać. Albo jeśli widziało coś, co przedstawia figurka, nieco inaczej. Dajmy na to człowieka. Dziecko może wiedzieć, jak wygląda człowiek, ale już niekoniecznie rozpozna model powiedzmy, policjanta czy strażaka.
Paulince model naszego anioła skojarzył się z bocianem. Widziała ona bociana wcześniej i zwyczajnie smukła postać ze skrzydłami nasunęła jej takie właśnie skojarzenie. Wiktor natychmiast rozpoznał kota, bo w jego domu mieszka to mruczące zwierzątko i wielokrotnie mógł go dotknąć. Widać przy tym wyraźnie, że jak indywidualne są skojarzenia dzieci co do naszych modeli, tak jak najbardziej indywidualnie powinniśmy podchodzić do nich z tworzonymi pomocami. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że nie w każdej szkole będzie to możliwe. Dlatego jednak tym bardziej cieszymy się, że możliwość taką daje druk 3D.
Paulinka przetestowała także nasze Sudoku oraz memory. Świetnie było patrzeć na tak ambitną zawodniczkę. 🙂 Skonsultowaliśmy też ostatnie poprawki w grze jej autorstwa i, mamy nadzieję, lada dzień ujrzy ona światło dzienne. Już nie możemy się doczekać! Bardzo żałujemy, że i Paulince, i Wiktorowi nie zdołaliśmy pokazać wszystkiego. A naprawdę wydawało nam się, że wcale nie było tego tak dużo. 😀
Bardzo dziękujemy za wizytę. Dobrze było się z Wami wszystkimi spotkać.

Drukarki przyspieszyły. Tak, da się! 🙂
Tak, Core One jest jeszcze szybszy, a przy tym nie traci na precyzji. Najpierw drobny detal: drukarki MK4S są nieco bardziej precyzyjne niż Core One. Nie są to różnice istotne nawet dla naszych, niekiedy bardzo szczegółowych druków, niemniej jednak zauważalne. Dotychczas, drukując na Core One, mogliśmy korzystać z dwóch profili ustawień: tego, który stawiał na jakość, i tego, który nacisk kładł na szybkość. Oczywiście Dawid dopieszczał GCode’y tak, by drukować je jak najszybciej, nie tracąc możliwie na ich jakości. Ciekawostką jest jednak to, że nowy profil “balance” w Core One zdaje się już w podstawowych swoich założeniach nieco zmniejszać ten problem. Nie niweluje konieczności dopracowania każdego druku – drukowanie na domyślnych ustawieniach kiedyś musi się skończyć – ale może to ułatwić.
Przedświąteczna przypominajka
Będziemy o tym jeszcze pisać, zwłaszcza na Facebooku, ale już teraz przypominamy, że jeśli chcecie zamówić u nas prezenty na Święta, róbcie to możliwie wcześnie. Od pewnego momentu nie będziemy bowiem gwarantować dostaw na Boże Narodzenie, nawet jeśli ładnie poprosicie. Cokolwiek byśmy nie robili, nie przeskoczymy wydajności naszych drukarek i operatorów.
Małe sprostowanie na koniec
W naszym formularzu pojawiło się kilka wpisów sugerujących, że Dawid jest osobą ociemniałą, czyli taką, która straciła wzrok w dorosłości. To nie prawda. Dawid, podobnie jak Julita i Monika, jest niewidomy od urodzenia.
Anegdotek i ciekawostek tym razem nie będzie. Właśnie zaczął się listopad i nastroje lecą w dół jak dysza Core One przy poziomowaniu stołu. Liczymy więc na Was – za kreatywne poprawienie nam nastroju w formularzu lub w jakiś inny sposób otrzymacie dozgonną wdzięczność, sławę i chwałę. I przypominamy, że naszym cudownym aniołkom (na polski – wspierającym nas darowiznami) na początku przyszłego roku wyślemy prezenty…


